W kolejnych dniach na Maderze postanowiliśmy ruszyć w teren. Na pierwszy rzut poszła Madera wschodnia, czyli Santa Cruz, Machico, Półwysep Świętego Wawrzyńca, Ponta do Grajau, Ribeiro Frio oraz Balcoes. Po kolei.
Santa Cruz
Ciekawa miejscowość, w której znajduje się jedno z najniebezpieczniejszych lotnisk na Świecie. Podobno zajmuje pod tym względem drugie miejsce (numer jeden to lotnisko na Gibraltarze). Nie było by w nim nic takiego, gdyby nie to, że na obu krańcach pasa startowego znajduje się ocean. Samo lotnisko położone jest na klifie, a teren pod jego budowę został bezczelnie wydarty matce naturze. Do jego budowy potrzebne było wbicie w ziemię blisko 180 pali.
Główną atrakcją Santa Cruz jest… obserwowanie lądujących samolotów. Oprócz tego w centrum znajduje się gotycki kościół z XVI w., pręgierz oraz nadmorska promenada z kamienistą plażą.
Machico
Machico to pierwsze miejsce na wyspie, w którym stopę postawił człowiek (a dokładnie kapitan Zarco w 1420 roku). Samo Machico słynie z jedynej (co jest błędne) piaszczystej plaży na Maderze. Żółty piasek przetransportowano z Maroka oraz z Figueira da Foz. Oprócz tego warto odwiedzić malutki fort, kościół Igreja da Nossa Senhora a Conceicao oraz tzw. kaplicę cudów, którą zmyła gwałtowna powódź w 1803 roku. Co ciekawe, krucyfiks z tamtejszej kaplicy został znaleziony 26 lat później po środku oceanu przez angielskiego kupca, skąd trafił ponownie do Machico.
Półwysep Świętego Wawrzyńca
Półwysep Świętego Wawrzyńca (Ponta de Sao Lourenco) to moim zdaniem jedno z najbardziej zaskakujących wizualnie miejsc na Maderze. Wyspa nazywana jest pływającym ogrodem, a tymczasem w tym miejscu można doznać zupełnie innego odczucia – to dzika, wietrzna samotnia, pośród której żyją wyłącznie jaszczurki.
Mimo tak surowego terenu odnaleźć tu można wiele wspaniałych miejsc: wysokie klify i rozpadliny, popielate odcienie czerwieni, pomarańczy, brązu, dzikie kwiaty, zmutowane osty chcące zniszczyć aparat fotograficzny i suche kępy trawy, które proszą się o każdą kroplę wody.
Ribeiro Frio
Nazwałem to miejsce naturalną lodówką. W porównaniu z Półwyspem Świętego Wawrzyńca, panuje tutaj zadziwiająco niska temperatura i wysoka wilgotność. Boskość nad boskościami. Dżungla nad tropikalnymi dżunglami. Bardziej wrażliwi mogą doświadczyć z pewnością nieprzyjemnego odczucia zimna. W takich też warunkach rośnie prastary las Laurissilva, a w wielopoziomowych basenach hodowany jest pstrąg tęczowy, którego można skosztować między innymi w tamtejszej restauracji.
Ponta do Garajau
Schodząc z utartych ścieżek dotarliśmy zupełnie przypadkowo do Garajau, w którym na szczycie klifu widoczny jest dość potężnych rozmiarów posąg Chrystusa Odkupiciela. Sylwetką i rozpostartymi ramionami zupełnie przypomina Cristo Redentor z Rio De Janeiro.
Balcoes
Podobno jest to rewelacyjny punkt widokowy… Podobno bo nie uświadczyliśmy tych doznań. W drodze do Balcoes zorientowaliśmy się, że chyba nici z podziwiania wspaniałych widoków na dolinę Ribeira da Metade. Okazało się, że czerwiec na Maderze nazywany jest przez tubylców miesiącem czapki. Wtedy też do końca czerwca góry szczelnie przykrywa warstwa chmur. W pobliżu miejscowości Portela zastał nas taki widok.
Więcej zdjęć w Albumie na Flickr
Spis treści:
- Funchal, Monte i Madera ogólnie – Kraina wiecznej wiosny cz. 1
- Madera wschodnia – cz. 2
- Madera zachodnia – cz. 3
- Madera centralna – cz. 4
- Klify, wioski i inne ważne miejsca – cz. 5
- Z wizytą w Old Blandy Wine Lodge na Maderze – cz. 6
- BONUS: wideoodkrywanie Madery – film podsumowujący
No to może trzeba było zamieścić jakieś zdjęcie Chrystusa Odkupiciela, skoro już zupełnie przypadkowo dotarliście do Garajau.
@Waldek średnio mi się podobało. Ale mam.
Właśnie oglądam teraz rożne wpisy o maderze, po tym jak zaigrali tam turyści. Wydaje się tam bardzo spokojnie i bezpiecznie niemal na każdej publikacji. Samemu miałem w planach też tam się wybrać ale dopiero w przyszłym roku.
@Simons polecam zdecydowanie. 🙂