Jedziesz na imprezę, flacha leży na tylnym siedzeniu, Albert siedzi obok. Wyjeżdżasz
z zakrętu i widzisz wyjeżdżający samochód. W tym momencie puszczasz nogę z pedału
gazu, myślisz "wyminę go". Dostrzegasz coś dziwnego, auto jedzie wprost
na ciebie. Mówisz do Alberta wymachując i gwałtownie gestykulując "Co za
pojeeeeba…". W tym momencie jesteś już zamurowany, dostajesz rybki i wytrzeszczu
oczu. Ku twojemu zdziwieniu auto toczące się w twoim kierunku nie ma kierowcy.
Zatrzymujesz się, wyskakujesz z auta i biegniesz do pobliskiego sklepu, w którym
prawdopodobnie przebywa pechowy właściciel. W tym momencie tworzy się mały zator
na drodze i kierowca feralnego samochodu wybiega kierując się do swojego pojazdu…
Bynajmniej to nie scenariusz filmowy w moim wykonaniu. To po prostu życie…
Kolejna opowieść z serii "niebywałe akcje, piękne zadymy". Zapraszamy
do Skarszewa, droga Kalisz – Turek.
Wniosek: Zaciągamy ręczny
i jaki koniec ?
jeden taki walnięty nauczyciel myśliwy trzymał psy w samochodzie, zostawił samochód na podjeździe, psy wrzuciły bieg i wjechały do garażu – przez zamknięte drzwi. złośliwe bestie, prawda?;)
hmm koniec ? kolo odjechal autem