Większość ludzi nie rozumie sensu tego święta. Sensu polegającego na tym, że życie przemija. Niektórym przelatuje przez palce.
Byłem na grobie laski, która powiesiła się przez starych. Nie wiem, co myśleć o takich ludziach. Nie wiem jak bardzo trzeba być słaby, zdesperowanym i porobionym by coś takiego zrobić. Nie umieć poradzić sobie z „jakimś” problemem. Co to znaczy „nie do rozwiązania”, „nie umiem”, „nigdy”? Zanim napisałem te słowa musiałem użyć słownika. Nie wiem jak je się pisze. Nie znam ich.
Wniosek: Żyj
Jak to trafnie ujął Richard Bandler: samobójstwo – ostateczne rozwiązanie chwilowych problemów 😉
to są ludzie zniewoleni psychicznie, niszczeni powoli przez lata – przez rodziców, krewnych, mężów, żony, dzieci, pracę itp.. brak asertywności, nadmierna wrażliwość, a czasem zwyczajne zaburzenie równowagi chemicznej w organizmie mogą popchnąć człowieka do takiego czynu.
Pytasz, co myśleć o tych ludziach. Nie znam się na samobójstwach, ale opowiem o czymś, co może do nich prowadzić – depresja.
Każdy mój znajomy, który siedzi w Anglii już ponad 4 lata opowiadał, że każdego „nowego” przybysza łapie po paru miesiącach STRASZNA depresja. Niektórzy wracają do Polski, inni skaczą z mostu, jeszcze inni popadają w alkohol itp.
Nie wierzyłem w takie bajki, dopóki „wyjazdowa” depresja nie zwaliła się na mnie dosłownie z dnia na dzień, bez ŻADNEGO powodu.
Moja koleżanka, lek. med. twierdzi, że przyczyny takiej „wyjazdowej” mają podłoże somatyczne. Zaburzona równowaga chemiczna pomiędzy przekaźnikami w synapsach może prowadzić do ciężkich stanów depresyjnych, a w efekcie do samobójstw…
Tylko, że Polska to taki zacofany kraj, że u nas tego nie leczą…
Samobójstwo nie bierze się ot tak. Depresja to depresja. Grypy też nie chcesz mieć, a czasem łapiesz. Trzeba leczyć i już.