BIO
Jestem poszukiwaczem prawdy. Spaceruję tam i z powrotem i poszukuję prawdziwej prawdy. Kontempluję życie. Fotografuję. Podróżuje. Zadaję pytania. Robię to co lubię i jestem wolnym człowiekiem.
ARCHIWUM

Wszystkie prawdy, które wam tutaj wyłożę, są bezwstydnymi kłamstwami.

Piłkarska Liga Mistrzów dwóch prędkości

Faza grupowa Ligi Mistrzów rozkręciła się na dobre! Pierwszy etap, składający się z dwóch kolejek, został zakończony – czas na przerwę reprezentacyjną i korygowanie kursów w zakładach bukmacherskich. Nie wszyscy bowiem potwierdzili przedsezonowe oczekiwania, choć obiektywnie należy przyznać, że ogólny podział na „słabeuszy” i faworytów póki co sprawdza się. Trudno w takich okolicznościach oprzeć się wrażeniu, że w tym sezonie mamy do czynienia z kilkoma drużynami, nieprzystającymi poziomem do Ligi Mistrzów – i nie mówimy tu tylko o Legii Warszawa.

Outsiderzy zgodnie z planem

W całej Polsce rozgorzała gorączkowa dyskusja na temat formy Legii Warszawa, która w fatalnym stylu zaprezentowała się w meczach z Borussią Dortmund i Sportingiem Lizbona, przegrywając kolejno 0:6 i 0:2. Takim obrotem spraw zaskoczeni byli nawet zagraniczni eksperci, którzy spodziewali się po Legionistach nieco większej woli walki i zaangażowania na boisku. Należy przy tym uczciwie powiedzieć, że trudno było oczekiwać rażąco lepszych rezultatów – zakłady bukmacherskie miały rację ustanawiając kursy na wyjście Legii z grupy bardzo wysoko.

Pewnym pocieszeniem dla „Wojskowych” może być jednak fakt, że są inne zespoły, które od początku delikatnie mówiąc nie rozpieszczają swoich fanów. Wydawało się, że takim sztandarowym przykładem będzie Celtic Glasgow, który w pierwszej kolejce poniósł na Camp Nou druzgocącą klęskę 0:7. Jednak dwa tygodnie później, na własnym stadionie, ta sama drużyna skutecznie postawiła się wielkiemu Manchesterowi City remisując 3:3 i zmazując po części plamę na honorze. Niby dwie bramki stracone więcej od Legii, ale zupełnie inne nastroje…

Mniej radości z drugiej kolejki mieli kibice chorwackiego Dinama Zagrzeb. Ich ulubieńcy 14 września polegli w na wyjeździe w starciu z Lyonem 0:3, a dwa tygodnie później przed własną publicznością ulegli Juventusowi Turyn aż 0:4. Choć trzeba przyznać, że przegrać z mistrzem Włoch to nie wstyd – zwłaszcza biorąc pod uwagę jego obecny skład i formę poszczególnych graczy. W podobnej sytuacji jak Dinamo jest belgijski Club Brugge, który jak dotychczas jest tłem dla swoich rywali – 0:3 z nie tak już mocnym jak w zeszłym sezonie Leicester City i 0:4 z bardzo przeciętnym FC Kopenhaga, na pewno jest dużo poniżej oczekiwań kibiców i włodarzy klubu.

Zadowoleni z początku europejskiej rywalizacji też na pewno nie są w Rostowie. Co prawda Rosjanie ostatni mecz zremisowali po heroicznym boju 2:2 z PSV Eindhoven, ale porażka w pierwszej serii gier z Bayernem 0:5 chluby im nie przynosi. No, ale to Bayern… W niechlubnym towarzystwie ekip, które straciły już w tym sezonie Ligi Mistrzów więcej niż 5 bramek, znalazła się też niespodziewanie Borussia Mönchengladbach, która trafiła do bardzo trudnej grupy. Mimo walki i zaangażowania nie potrafiła jak dotąd przeciwstawić się Manchesterowi City (0:4) i Barcelonie (1:2).

Faworyci punktują solidarnie

Jeśli mówimy o Lidze Mistrzów dwóch prędkości, to nie sposób nie wspomnieć o tych „szybszych”. Zakłady bukmacherskie przed sezonem w gronie faworytów do ostatecznego tryumfu wskazywały takie ekipy jak: FC Barcelona, Real Madryt, Manchester City, Bayern Monachium czy Juventus Turyn. Niektórzy eksperci w gronie „czarnych koni” widzieli Atletico Madryt, Arsenal, PSG, Borussię Dortmund czy Napoli. Zdecydowana większość z wyżej wymienionych ekip spisuje się póki co na miarę swoich możliwości, regularnie punktując rywali (tylko jedna z nich nie zdobywała punktów w obydwu dotychczasowych spotkaniach). Trudno więc nie oprzeć się wrażeniu, że w tym sezonie Ligi Mistrzów, mimo kilku mniejszych lub większych niespodzianek (takich jak remis Celtiku z Manchesterem City) prawdopodobnie będziemy mieli do czynienia z dość przewidywalnym zakończeniem. Chyba, że outsiderzy przebudzą się w trakcie rundy jesiennej i zaczną regularnie punktować. Na razie jednak nie zapowiada się, by Legia, Rostów, Brugia czy Dinamo Zagrzeb, miały komukolwiek w grupie zagrozić…

Artykuł powstał przy współpracy ze Sportowy Ring.

Skomentuj.