Czyżby? Ano jestem przekonany, że tak. Zarówno nauczony
własnym doświadczeniem, jak i teraz, po przeczytaniu badań z tego zakresu.
Od wielu lat psychologowie, naukowcy, fizjolodzy…
zastanawiają się jak to jest, że niektórzy wpadają na genialne pomysły, a inni
nie. Dlaczego to notatki Leonarda da Vinci pełne są pomysłów? Dlaczego wielcy
greccy filozofowie dochodzili do tak prostych, banalnych, a zarazem wyjątkowych
wniosków? Dlaczego artyści mają przebłyski twórczego geniuszu? U podstaw
takiego stanu rzeczy może leżeć wspomniane w tytule lenistwo i tak zwane wolne
myślenie.
Jak się okazuje, to właśnie z nic nierobienia potrafią wziąć
się wspaniałe pomysły, niesamowite idee, rewelacyjne wynalazki. Jak to się
dzieje? Otóż każdy człowiek ma ograniczoną energię, którą może spożytkować na
mniej lub bardziej wartościowe rzeczy. Całe jej zasoby może poświęcać na
trollowanie w Internecie, hejt lub czytanie komentarzy na Wirtualnej Polsce.
Może również przekłuć swoje zasoby na pracę, a co za tym idzie pieniądze.
Problem w tym, że zasoby ludzkiej energii są ograniczone. Jeśli będziemy pewne
rzeczy wykonywać cały czas, rutynowo, może okazać się, że nasza twórczość
zaczyna systematycznie maleć. Niektórzy nazywają to syndromem wypalenia
zawodowego, ale niekonieczni on nim jest. SWZ to dość poważne słowo, które
zwiastuje trwałą niezdolność do pracy na danym stanowisku. Eliminującą
człowieka na długo (lub do końca życia) z "przyjemności" pracy.
Nadgodziny w pracy, przynoszenie roboty do domu, nadmiar
obowiązków, zaległości, branie zbyt dużo na swoje barki – to tylko początek
drogi do tego by skończyła się świeżość umysłu. Odmawianie sobie prawa do
urlopu, brak wypoczynku, praca w weekendy to kolejne powody, gdy nasza zdolność
do generowania pomysłów maleje. Niewielu zdaje sobie jednak sprawę, że organizm
ludzki poddany nadmiernej eksploatacji jest jak wyjałowiona ziemia. Niezależnie
od tego, ile ludzkiego potu w nią wsiąka, plon będzie mizerny.
A tymczasem nawet odrobina czasu wykrojona z napiętego
harmonogramu potrafi sprawić, że znów człowiek zaczyna być twórczy. Reset
potrafi przywrócić na nowo zapał do pracy, motywację. Natomiast odmawianie
sobie jego, w imię kariery, lepszego stanowiska czy otrzymania premii, przynosi
w ostatecznym rozrachunku więcej błędów, gorszych pomysłów i przede wszystkim złe
samopoczucie psychiczne.
Moment wytchnienia od pracy może być bardziej zbawienny niż
się myśli. W końcu mistrzowie motywacji w biznesie mają w zwyczaju mówić, że
"praca to wszystko, czego nie chciałbyś robić. Wydajność to zupełnie
inna sprawa". Motywując tym samym kierowników, by ci gasili w swoich
biurach światło o godzinie 16 i odsyłali podwładnych do domu. W końcu w myśl
zasady "nie samą pracą człowiek żyje".
Szaleństwo i działanie na szkodę firmy? Niekoniecznie.
Wszystko zależy od tego, co chcemy osiągnąć i jaką politykę wobec pracowników
ma dana firma. Gdy ludzie mają coś do zrobienia po pracy, podchodzą poważniej
do swoich obowiązków służbowych. Znajdą sposób, by się z nimi uporać w krótszym
czasie, co bynajmniej niekoniecznie będzie tożsame z pośpiechem.
Przecież to właśnie dobry pomysł leży u podwalin sukcesu.
Wiedział to Steve Jobs, Henry Ford, Bill Gates… To oni zbudowali swoje
kariery na genialnych pomysłach. Ten ostatni znany jest nawet z tzw. "tygodni
myślenia". Wyłączaniu komórki, komputera – tylko po to, by wrócić do
firmy ze świeżymi pomysłami.
Takie podejście reprezentuje wielu światowej klasy
menedżerów. Wycofanie się z aktywności zawodowej na pewien czas przynosi
wymierne korzyści. Wówczas można skupić się na nowym produkcie, usłudze,
pomyśle na komunikację z rynkiem czy przewidywaniu przyszłości. Wznieść się na
poziom gwiazd i gruntownie zastanowić się nad obranym kierunkiem. Dokonać
swoistej syntezy.
Kilka lat temu w swojej Strategii Życia zapisałem punkt
239 "w sytuacjach krytycznych ważna jest harmonia pomiędzy dusza a
ciałem". Wtedy jeszcze nie rozumiałem do końca tego, co tak na prawdę
to oznacza i jaką moc przenosi to zdanie. Teraz już wiem, że aby przyśpieszyć
wykonywanie pewnych zadań, należy doprowadzić własny umysł do stanu beztroski.
To właśnie wtedy zaczynają wpadać najlepsze pomysły, a czynności, które
wcześniej zabierały nam kilka godzin główkowania, jesteśmy w stanie wykonać
nawet w kwadrans.
Dotyczy to przede wszystkim ludzi, którzy rozliczani są za
kreatywne myślenie – marketerzy, copywriterzy, programiści czy graficy. Ci wszyscy
często nad jedną rzeczą potrafią spędzać godziny, zamiast zresetować się i
podejść "na świeżo" do zleconego zadania. Ja osobiście jeżdżę
na rowerze i próbuję odpoczywać czynnie. Wymierne efekty z pewnością może
przynieść także odpoczynek bierny. Według samych neurofizjologów najlepiej dokonać
przewietrzenia mózgu i udać się na prozaiczny spacer na świeżym powietrzu. Wtedy
też w naszej głowie nawiązują się nowe połączenia między komórkami nerwowymi,
które następnie podczas myślenia stwarzają nowe konteksty dla zgromadzonych
wcześniej faktów. O efekty w postaci oryginalnych pomysłów nie będzie trudno.
Ależ Ty się rozwijasz, no no! Będę wnukom opowiadał o Wielkim Myślicielu, Który Kierowany Lenistwem Zaczął Myśleć.
Myślenie jest nader niebezpieczną czynnością, można się przyzwyczaić. Pocieszę Cię, że do lenistwa ludzie się przyzwyczajają łatwiej niż do myślenia.
Jakby co, to wiedz, że to upał sponsoruje mój komentarz. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę abyś był motorem postępu.
Ciekawy wpis, dzięki 🙂 Myślę, że to wyjaśnia, skąd mam przypływy i odpływy kreatywności. Kiedyś w jakimś pseudobadaniu osobowości wyczytałem sugestię, żeby „pozwalać sobie na rozproszenie uwagi” i biorę to sobie w sporym stopniu uwagi. Nie wiem czy wszystkim, ale mnie to pomaga.
Człowiek z teoretycznie r o z p r o s z o n ą uwagą wiele czynności wykonuje podświadomie, bywa, że z ogromnym balastem błędu, ale wbrew pozorom, błędy nieraz zmieniają rzeczywistość czasem na lepszą od tej zaplanowanej i perfekcyjnie realizowanej.
W razie czego, to zganiam ten mój bełkot na upał.
@dt33tah U mienja jest tak, że im bardziej się staram tym często na finalny efekt muszę poświęcić sporo czasu więcej niż planowałem. Ale czasami jest tak, że pomysłami sypię jak z rękawa na zawołanie. Zauważyłem właśnie, że szkopuł tkwi w ilości pracy jaką się wykonuje i myśleniu o tym ile jej zostało przed nami.