Do wczoraj najstarszy czynny zawodowo dziennikach w Polsce. Odszedł Bohdan Tomaszewski, ostatni dżentelmen słowa, wybitny polski komentator, którego największą miłością był tenis.
Jego komentarze kojarzą mi się z elegancją, idealnym doborem słów i nieprzeciętnym żartem. Posiadał ogromną charyzmę i wyczucie. Był świadkiem tego, o czym wielu z nas tylko słyszało z opowieści, Wikipedii lub właśnie relacji sportowych. Doświadczył 12 olimpiad, triumfów Władysława Kozakiewicza, Jadwigi Jędrzejowskiej i Ireny Szewińskiej, wspaniałych finiszów Wyścigu Pokoju. O jego poświęceniu do dziennikarstwa może świadczyć fakt, że po własnym ślubie zamiast na zabawę, udał się oglądać mecz Pucharu Davisa: Polska – Brazylia. Mistrz mikrofonu. Taki był i taki pozostanie.
Tomaszewski doskonale wiedział, że nadmiar słów może zgubić najlepszego komentatora, a gadulstwo to rzecz nieznośna. Jest… był swoistym alter ego w stosunku do współczesnego komentatorstwa, które używa moim zdaniem zbyt dużo mowy potocznej i nastawione jest wyłącznie na szybkość, a nie jakość przekazu.
Wraz z Bohdanem Tomaszewskim odchodzi sztuka komentowania rzeczywistości sportowej. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że komentatorstwo sportowe to język bardzo specyficzny, będący swoistym ewenementem wśród gatunków dziennikarskich, ze względu na duże nagromadzenie błędów językowych, nielogiczności i przejęzyczeń. Jego specyficzność wynika przede wszystkim z konieczności szybkości przekazywania informacji oraz nadmiernej egzaltacji mówiącego, gdyż musi on błyskawicznie reagować na boiskowe wydarzenia. Wydawać się właśnie mogło, że czas i miejsce są wystarczającym usprawiedliwieniem do stosowania uproszczonego języka. Nic bardziej mylnego. Tomaszewskiemu mimo wszystko udawało się to połączyć i nadać relacji nieco humoru.
Oczywiście Bohdan Tomaszewski to tylko człowiek i mimo swojego wielkiego doświadczenia nie uniknął w swojej karierze zabawnych wpadek. To on był autorem:
Wniosek: Przegrać nieupokorzonym. Ale z fasonem.
Legenda… Chociaż odrobina egzaltacji (a czasem nawet trochę nadmiernej egzaltacji) jakoś speclanie mi nie przeszkadza u komentatorów. Dobrze słyszeć, że ktoś się emocjonalnie angażuje 🙂