Jaki jest sens utrzymywania tejże „instytucji” kościelnej, skoro większość spowiadających się udaje żal za te same grzechy?
No chyba, że w kolejce do świata wiecznej szczęśliwości liczy się przede wszystkim kreatywność i brak wyciągania wniosków ze swojego wcześniejszego postępowania? Brawo!
♫ Albedo – Dead Mouse (7th HEAVEN)
Wniosek: Więcej grzechów nie pamiętam.
Możliwe dlatego iż zadośćuczynienie za grzechy w KK to zwykle klęknij padnij i zdrowaś, a gdyby katolicy z własnej woli zrobili wszystko co się da by kogoś przeprosić czy naprawić krzywdę to by drugi raz tego nie zrobili. Poczucie łatwego wybaczenia i obmywania z win na pstryk i oto czystym jestem daje poczucie bezkarności i braku wyrzutów sumienia.
Brak odwagi po prostu.
Znam przypadek gościa który znęcał sie psychicznie nad swoją pracownicą do tego stopnia iż ta wylądowała w szpitalu. W ramach pokuty poszedł na pielgrzymkę do Częstochowy, ale odwiedzić pracownice w szpitalu nie miał odwagi, łatwiej jest u księdza, pogłaszcze, odpierdoli się zdrowaśki i od razu lepiej.
Spowiedź to brak odwagi wobec własnego sumienia, strach przed samym sobą.
Zdroworozsądkowo ja po 1 – 2 spowiedziach nie miałbym już się z czego spowiadać ponieważ mam w zwyczaju wyciągać wnioski z własnego postępowania. A jak wiadomo – nie wchodzi się 2 razy do tej samej rzeki. 🙂
Teraz ludziska spowiadają się tutaj -> http://www.rozgrzesz.pl/ – prosto i bez wychodzenia z domu 😀
@3b genialny ktoś miał pomysł. 🙂
A tak na marginesie to mi nicka (3B|) pomniejszyłeś 🙂
Na niektórych ludzi możliwość porozmawiania „o grzechach” (ale i problemach, w konfesjonałach o różnych rzeczach się mówi) ma wielką moc samouzdrawiającą. Być może doświadczyliście ulgi po opowiedzeniu przyjacielowi o swoich problemach, tudzież przeproszeniu kogoś, kogo od dawna powinniście przeprosić. Dodajcie do tego przekonanie o silnym kontekście boskim w tle oraz oczyszczającej mocy rozmowy z księdzem, a wyjdzie Wam, dlaczego tak wielu ludzi odchodzi od konfesjonału szczęśliwszymi.
pytanie, ilu ludzi w ostatnich latach zrezygnowało ze spowiedzi w ogóle?
@Kasia nie dowiesz się ponieważ statystyki kościelne są tajne, a po drugie co ciekawe nie podlegają pod ustawę o ochronie danych osobowych (tzn. że nie możesz mieć do nich wglądu).
tak naprawdę nie chodzi mi o liczby, ale o fakt. w Kościele, który niewątpliwie przeżywa coraz większy kryzys, chyba coraz wiecej ludzi odchodzi od spowiedzi jako takiej, bo niełatwo jest spowiadać się księdzu, który coraz rzadziej kojarzy się z autorytetem i przewodnikiem duchowym. nawet moja mama mówi, że wolałaby spowiedź powszechną, jak u protestantów;)
@Kasia mnie się wydaje, że to jest na stałym poziomie bo do spowiedzi i tak chodzą ci najbardziej zaawansowani katolicy. Natomiast liczba praktykujących spada z roku na rok (wydaje mi się że Polska staje się powoli taką Hiszpanią), czyli postępuje powolutku laicyzacja społeczeństwa. Co do spowiedzi protestanckiej – nie jestem w temacie, ale wydaje mi się, że nic by wielkiego się nie stało gdyby Polak katolik poszedł do protestanckiej spowiedzi. W końcu wymiar duchowy jest zachowany.
Oj nie, Panbuczek patrzy, czy się spowiadasz w katolickim czy w protestanckim kościele. A jak wiadomo tylko katolicki obacził to wszystko tak jak się powinno to obczaić więc protestancka jest niewazna w oczach Panbuczka.
Jaki jest sens utrzymywania więzień, skoro wszyscy odbywający wyrok utrzymują, że są niewinni? :>
@Yazhubal dobrze gadasz. Wystarczy iść do spowiedzi, „odjebać zdrowaśkę” i jesteś na czysto. Im starszy się robię tym bardziej jest to dla mnie bez sensu. Zachowujmy się jak mężczyźni – niektóre sprawy trzeba „wziąć na klatę” i zrobić z nimi coś więcej niż żałować. Gdyby samo przyznanie się do „grezchu” było czymś co czyni mnie lepszym człowiekiem – chyba cofnąłbym się w etapach rozwoju 🙂 Jeśli chodzi o uzdrawiającą moc wysmarkania się komuś – wolę pogadać o tym z kimś bliskim…lepszy efekt.
NIE wystarczy. 5 warunków dobrej spowiedzi się kłania.
@KP: zostałeś zignorowany, bo jeśli fakty nie pasują do teorii… 🙂
@torero my piszemy o powtarzalności grzechów i skuteczności pokuty. KP pisze o zbawiennym efekcie spowiedzi i wygadania się. Kiedyś dawno temu byłem świadkiem jak babeczka z 30 min nawijała księdzu.
@3B| … kreseczka mnie zmyliła. 🙂
@koval: abstrahując od tematu notki, jesteś jedynym z niewielu znanych mi wyjątków, kształtujących w miarę świadomie swoje życie. Większość ma kłopoty już z ogarnięciem pierwszego etapu, czyli definicją celów, więc się nie dziw, „errare humanum est”. To raz. A dwa – również abstrahując od płaszczyzny religijnej – z czysto prakseologicznego punktu widzenia postanowienie poprawy jest dla nie-mocno wierzących nie takim znów mocnym punktem do zrealizowania: natychmiastowa [acz wątpliwa] „gratyfikacja” w postaci złego uczynku vs. odległa nagroda, a przecież żyjemy tu i teraz. To naprawdę niekoniecznie musi wynikać z prostego poczucia obowiązku odklepania zdrowasiek, o czym z taką kulturą i gracją wyrazili się przedpiścy.