BIO
Jestem poszukiwaczem prawdy. Spaceruję tam i z powrotem i poszukuję prawdziwej prawdy. Kontempluję życie. Fotografuję. Podróżuje. Zadaję pytania. Robię to co lubię i jestem wolnym człowiekiem.
ARCHIWUM

Wszystkie prawdy, które wam tutaj wyłożę, są bezwstydnymi kłamstwami.

Arete

Właśnie sobie uświadomiłem, że podleganie wszelkim szeroko pojętym teoriom spiskowym nie ma największego sensu. To samo tyczy się analizowaniu, czy nawet ich zgłębianiu. To irracjonalne. W gruncie rzeczy szkoda na to czasu.

Po pierwsze – nawet jeśli, nie ma na to się żadnego wpływu na życie kogokolwiek z nas.

Po drugie – czy rzeczywiście świat jest tym zainteresowany? Życie toczy się dalej!

Po trzecie – samodzielna jednostka nie dysponuje tak szeroką wiedzą, by wyjaśnić „teorię„. Ba! Nawet kilka tysięcy osób (ewangelistów) nie jest w stanie wyjaśnić swojej „teorii„. Im więcej ludzi wyznaje ową „teorię„, tym bardziej pogłębia się niewiedza reszty.

Po ostatnie – dziwi mnie sposób w jaki niektórzy bronią swoich poglądów. Zdobyli je tylko i wyłącznie na podstawie filmów na YouTube. Czy też zauważyłeś jakie to głupie?

Zamiast zaprzątać sobie głowę i wolne pokłady szarej materii, lepiej skupić się na arete, czyli ideałach, w których dąży się do osiągnięcia pewnej doskonałości.

Cytując:

Arete jest pojęciem swoiście greckim i niełatwo znaleźć jego odpowiednik we współczesnym języku. Zwykle tłumaczy się je jako cnotę, choć słowo cnota zostało ukute w kontekście kultury chrześcijańskiej lub jako dzielność. Słowo dzielność jest etymologicznie bliższe znaczeniu jakie nadała słowu arete kultura grecka. Początki użycia słowa arete w literaturze greckiej odnajdujemy w eposach Homera. W tradycji starogreckiej szlachty pojęcie arete oznaczało ideał mężczyzny i rycerza, łączącego wytworny, dworski obyczaj z męstwem na polu walki. W sensie węższym określa wartość człowieka, zalety zarówno ciała jak i ducha.

W skrócie całą ideę można określić jako pewien ideał, do którego człowiek powinien dążyć. Nie jest co prawda punktem wyjścia, lecz celem wysiłku, który jest skierowany na to co stanowi wartość. Nagrodą osiągnięcia arete jest uznanie. W tradycji greckiej człowiek, który zbliży się do doskonałości zasługuje na najwyższy podziw.

Podchodząc filozoficznie do arete okazuje się, że samą ideę nie można osiągnąć definiując i następnie ucząc innych pewnych zasad etycznych (współcześnie to próbuje się robić). Świat zmienia się zbyt szybko. Kiedyś pewne wytyczne gwarantowały krótkotrwały spokój społeczny (wszyscy wiedzą, że każda doktryna ma swój kres). Arete swoje źródło czerpie z wewnętrznej mądrości, której nie da się nauczyć. Można ją kształtować jedynie przez samodoskonalenie. Przykładem złego podejścia do kształtowania owej paidei (formowanie człowieka od najmłodszych lat przez edukację i wychowanie; uniwersalne podstawy edukacji) jest kościół. Definiowane i narzucane przez religię normy etyczne i moralne są z góry spisane na niepowodzenie. Wielcy filozofowie dawno o tym pisali i mówili, że nie da się tego osiągnąć w ten sposób. Dziwne jest to, że współczesny kościół nie czerpie z tej praktycznej wiedzy. Dlaczego? Na to pytanie powinien sobie odpowiedzieć najlepiej każdy sam.

Co najważniejsze – w Europejskiej kulturze arete jako tako nie istnieje. Nie jest uważane za żadną wartość. Nie jest znane. Tak jak kultura Grecji tkwiła w swoim ładzie dość długo i stała się w pewnym sensie synonimem skostniałości, to tak doczesny świat zmienia się zbyt szybko by móc pamiętać o takich wartościach jak arete, męstwo… doskonałość. Niech dowodem będzie brak polskiej definicji tego słowa. To po prostu pusta strona, tak pusta jak puste znaczenie arete tkwi w głowach współczesnych ludzi.

4 komentarze

  1. Te teorie spiskowe tak, podobnie jak niektórzy politycy.

    Takie dążenie do ascendencji trochę?

  2. @lemiel coś w tym stylu. Kiedyś to był powód do dumy. Teraz trzeba mieć magistra, a najlepiej doktorat.

  3. Właśnie sobie uświadomiłem, że podleganie wszelkim szeroko pojętym teoriom spiskowym nie ma największego sensu.

    Późno dość, ale dobrze, że w ogóle.

    Po trzecie – samodzielna jednostka nie dysponuje tak szeroką wiedzą, by wyjaśnić „teorię”. Ba! Nawet kilka tysięcy osób (ewangelistów) nie jest w stanie wyjaśnić swojej „teorii”. Im więcej ludzi wyznaje ową „teorię”, tym bardziej pogłębia się niewiedza reszty.

    Wydaje mi się, że to jednak jednostki wymyślają „teorie”. Potem wzbogaca to co prawda cała grupa, ale to wciąż jednostki.

  4. @sigvatr i tak i nie. Zobacz słynny film „w 21 sekundzie słychać strzały”. Jedna osoba puściła famę na onet.pl / youtube i poszło… Albo że w WTC nie zginął żaden żyd – ktoś na to wpadł, miliony powtórzyły a potem okazało się, że jednak żydzi zginęli.

Skomentuj.