BIO
Jestem poszukiwaczem prawdy. Spaceruję tam i z powrotem i poszukuję prawdziwej prawdy. Kontempluję życie. Fotografuję. Podróżuje. Zadaję pytania. Robię to co lubię i jestem wolnym człowiekiem.
ARCHIWUM

Wszystkie prawdy, które wam tutaj wyłożę, są bezwstydnymi kłamstwami.

Studia – własne przemyślenia na koniec

No i stało się. Między innymi joggerowa kategoria „studia” przynajmniej na jakiś czas[?] zostanie nieczynna / niepotrzebna. No bo i po co pisać o studiach, skoro [i tu może jeszcze zaskoczę co po niektórych] ukończyło się wreszcie pięcioletni tok studiów. „Uff” – chciałbym powiedzieć. I z jednej strony tak jest. Z drugiej – „o matko, co teraz”. Mam wewnętrzną pustkę. Pustkę, tak jakby wszystko się skończyło. Człowiek uczy się od najmłodszych lat: jak się uczyć. Przedszkole, podstawówka, gimnazjum, liceum, na końcu studia [licencjat, studia uzupełniające magisterskie). Solidny szmat czasu. Trzy+sześć+trzy+trzy+pięć. Dwajścia lat nauki. I teraz nadchodzi taki moment, w którym należałoby podsumować cały ten finalny okres .

Zawsze zastanawiało mnie, co tak naprawdę na studiach można się nauczyć. To kuriozalne. Ale gdyby wiele rzeczy podczas studiowania naprawdę mnie nie zainteresowało, to chyba nigdy bym nie przykładał do nich tak wielkiej uwagi. I tak oto dochodzę do wniosku, że na studiach część / wiele / większość [?] osób studiuje bez braku przekonania w to co chce osiągnąć. Często większość rzeczy, w postaci papki, którymi raczą nas wykładowcy nikogo tak naprawdę nie interesuje. A co za tym idzie, po skończeniu danego przedmiotu po prostu albo stan wiedzy takich osób nadal jest identyczny, albo minimalnie większy. Tak czy siak – nic to nie zmienia. W końcu nie bez kozery badano wpływ zainteresowania daną tematyką na jakość nauki. Wyniki nie były obiecujące. No i tak można wysnuć teorię, że skoro ktoś studiuje dla samego studiowania i tak będzie [po pierwsze] marnym studentem, [po drugie] marnym magistrem. Widzę to po sobie – jest ; było kilka dziedzin, które w żadnym, nawet minimalnym stopniu, ani mnie nie poruszyły, ani nie zainteresowały. Po prostu je zdałem. Natomiast te, które uznałem za interesujące, siłą rzeczy, zgłębiam do dziś.

Dużo się mówi również o uczelniach wyższych, jako przekaźnikach wiedzy książkowej. Czysto teoretycznej. No i po pięciu latach nauki mogę w końcu z pełną odpowiedzialnością zgodzić się z tą hipotezą. System nauki, mimo, iż próbujący dostosować się do realiów i wymogów współczesnych czasów, nadal drepcze w miejscu. Gdyby nie praktyki w banku na drugim roku studiów, do dziś nie wiedziałbym jak w praktyce funkcjonuje bank [w banku nie ma pieniędzy…]. I mimo sporadycznie pojawiających się dygresji wykładowców, system nauki nadal jest teoretyczny i wymagający od studenta tylko i wyłącznie wiedzy książkowej. W żaden sposób moja wiedza, często praktyczna, zdobyta praktyką tudzież własnymi zainteresowaniami [np. GPW] nie była premiowana na zaliczeniach, czy egzaminach. Fakt, że była cenna, czasem doceniana na zajęciach, to nigdy wynagradzana. I to boli. Ponieważ osoby, które nigdy nie miały obycia chociażby z analizą techniczną akcji w praktyce, analizą raportów finansowych, czy nawet systemem transakcyjnym papierów udziałowych otrzymywały lepsze oceny końcowe z faktu [tylko i wyłącznie], iż nauczyły się tego [nie bójmy się tego słowa] na pamięć. Osobiście zawsze preferowałem system nauki, aby nie umieć za wszelką cenę – a rozumieć. By nie wiedzieć wszystkiego – a wiedzieć gdzie szukać. By wiedzieć wystarczająco dużo – i móc się wypowiadać. I w końcu, by wiedzieć jak się wie.

Oczywiście studia tak naprawdę mają więcej zalet, niż wad. Uczą samodzielności, obycia, życia i pewności siebie. Często znajomości, które zdobywając nieustannie podczas studiów rzutują w przyszłości [ale to przyjdzie i ocenić później]. Większość zalet, raczej ma mało wspólnego ze zdobytą studencką wiedzą. To raczej co innego. I ta pewność siebie może być zgubna. W końcu pracodawcy nie zawsze chcą zatrudniać studentów dziennych bez doświadczenia. Motywując to faktem, że są zarozumiali, przeceniają swoje możliwości i błyszczą tylko i wyłącznie wiedzą książkową. No cóż. Zawsze istniał stereotyp wyższości studenta stacjonarnego od zaocznego. No, a że w każdej legendzie, plotce i stereotypie jest trochę prawdy – pozostawię ten aspekt w milczeniu. Do oceny przez pryzmat własnych doświadczeń.

Studia to także imprezy, spotkania, swoisty styl bycia. Trudno pogodzić się z tym, iż to już tylko historia. Jak to śpiewał Boguś Linda – „nigdy papieros nie będzie tak smaczny, a wódka taka zimna i pożywna. Nigdy nie będzie tak ślicznych dziewczyn, nie będzie tak pysznych ciastek. Reprezentacja naszego kraju nie będzie miała takich wyników, już nigdy, nigdy nie będzie takich wędlin, coca coli, musztardy i takiego mleka. Już nigdy nie będzie takiego lata, słońce nie będzie już tak cudnie zachodzić i wschodzić. Księżyc już nigdy…

Świetliki i Linda – Filandia

4 komentarze

  1. Też skończę, 9 lipca .. i co mi z tego, skoro pracy jak nie było tak nie ma :/ ehh

  2. Po 1 gratulacje 🙂 Po 2 cóż, ja pustkę miałem już po skończeniu licencjatu, teraz mam po zakończeniu 4 roku to samo, a za rok już wiem, że mi tych durnych ćwiczeń, wykładów i sesji będzie brakowało… ale co zrobić, wiecznym studentem trochę głupio być… a jednak 5 lat studiów to szmat czasu, te same twarze, budynki i chyba tylko głupiec nie wzruszy się… a Po 3 teraz naprawdę zacznie się dorosłe życie bo planowane przez nas, po gimnazjum każdy idzie do LO, po LO większość na studia, a po studiach no właśnie… pesymista powie praca i śmierć, a optymista?

  3. Jak to ,,co teraz?” Doktorat, oczywiście 😉

  4. Faktem jest , że studia mimo wszystko są najpiękniejszym okresem w życiu każdego człowieka który oczywiście doznał zaszczytu pogłębiania swojej wiedzy i zainteresowań na studiach , a jeśli chodzi o osoby , które decydują się studiować to muszę przyznać iż na moim roku z 160 osób jest tylko około 20 osób które studiują bo ich akurat dyscyplina naukowa interesuje a reszta to tylko studenci amatorzy którzy tak na prawdę tracą swój czas i (często też nerwy) zamiast zająć się czymś pożytecznym .Dlatego uważam że powinny wrócić egzaminy kwalifikacyjne na studia w celu eliminowania tejże amatorskiej grupy studentów . Co do wiadomości praktycznych to akurat muszę przyznać , że na pedagogice praktycznie przez całe 1.5 roku mamy praktyki w instytucjach w których w przyszłości będziemy pracować ale to że praktyki mamy przez te 1.5 roku nie świadczy o tym , że będziemy dobrymi pedagogami … o tym czy jesteśmy dobrzy w tym co robimy dowiemy się dopiero po paru latach pracy . A jeśli chodzi o doświadczenie zawodowe to powiem tylko tyle , bystre osoby są w stanie tak pogodzić pewne rzeczy , że będą w stanie i studiować dziennie i pracować dodatkowo w swoim przyszłym zawodzie tak aby po studiach nie wychodzić z czystą CV ale to już zależy tylko od chęci danej osoby . A tak na marginesie gratuluje Panie Magistrze .Pozdrawiam

Skomentuj.