Oczywistym jest, że oszukiwanie, wprowadzenie w błąd i działanie niezgodnie z ogólnie przyjętymi normami współżycia społecznego nie powinno być szeroko akceptowalne przez konsumentów. W przypadku reklam, dość dobrym krokiem było stworzenie odpowiedniego kodeksu postępowania praktyków marketingu. Zarówno ze względów prawnych (ustawa o nieuczciwej konkurencji rozszerza swoje właściwości na stworzone kodeksy postępowania etycznego w poszczególnych branżach, w tym marketingu) jak i praktycznych (np. zakaz kierowania reklamy do dzieci). Pozwala to jasno określić, co jest dozwolone, a co nie. Dzięki czemu, w głównej mierze chroni się dobro konsumentów, czyli nas.
Ważnym elementem rozważań na temat etyki w reklamie powinien być podział na reklamę perswazyjną i informacyjną. Należałoby się zastanowić czy reklama perswazyjna jest etyczna. To zależy. W przypadku wykorzystywania ogólnie znanych technik perswazji, do jakich zaliczyć można z pewnością korzystanie z autorytetu innych (np. specjalistów), technik wspierających zaangażowanie i konsekwencje wyboru, reguł kontrastu czy wzajemności. Techniki te nie powodują zmiany zachowań konsumenckich w pełni. Tylko w pewnej, określonej części. Nadal to konsument decyduje o zakupie danego produktu czy usługi. Uważam, iż techniki perswazji są dopuszczalne do momentu, w którym nadal nie ograniczają naszej świadomości i wolnego wyboru. Dużo ostatnio mówi się na temat nowej dziedziny marketingu – neuromarketingu. Dziedzina ta budzi wiele kontrowersji. Jej przeciwnicy uważają, że poprzez badanie i analizę mózgu oraz zachowań konsumentów szuka ona „przycisku zakupu” u każdego z nas. Gdyby hipotetycznie on istniał, i omijałby naszą świadomość z pewnością wykorzystywanie tego rodzaju mechanizmów anatomii ludzkiego mózgu było by nieetyczne i moralnie wątpliwe. Za przykład może posłużyć reklama podprogowa, która mimo nie potwierdzenia istnienia mechanizmu podprogowego (pozaświadomościowego) została zabroniona. Możliwe i również, dlatego, by nie wzbudzać potencjalnych zapędów kolejnych badaczy. Caldini twierdził podobnie. Otóż uważał, iż najskuteczniejsza reklama opiera się rekomendacjach. Dopóki nie są one zafałszowane, powinno się im ufać. W innym przypadku rekomendacje te zmieniają nasze zachowania nabywcze i powodują zakupy produktów, których tak naprawdę nigdy byśmy nie kupili.
Wielu zarzuca reklamie pogłębianie stereotypów i wyznaczanie drogi na skróty. Można byłoby się z tym zgodzić. Jest to w pewnym sensie racja. Jednak trzeba wziąć pod uwagę fakt, iż życie we współczesnym społeczeństwie nie wygląda tak samo jak 20, 40 i czy 100 lat temu. Toczy się przede wszystkim szybciej. Ludzie nie mają czasu na czytanie ulotek, poznawanie zalet czy zdobywanie wiedzy na temat produktów, które chcą kupić. Często cała ich wiedza, którą posiadają na temat pewnych produktów pochodzi z reklam. Czy jest to wina producentów, że „wciskają” swoim klientom produkty niepełnowartościowe skoro jest na nie popyt? Czy może wina leży po stronie konsumentów, którzy nie zwracają uwagi na to, co kupują? Trudno na to jednoznacznie odpowiedzieć. W większości przypadków to popyt kreuje podaż. Skoro konsumenci chcą kupować produkty, droższe a zarazem uboższe, płacąc tym samym premie za „drogę na skróty” to jest to tylko i wyłącznie ich wybór. Inaczej jest, gdy dobry produkt nie może zostać wprowadzony na rynek, ze względu na brak jakiejkolwiek komunikacji z rynkiem za pomocą reklamy. W tym wypadku reklama, a raczej jej brak jest swoistą barierą. Cierpią na tym głównie konsumenci, którzy nadal używają produktów nie wartych ich uwagi. Podobnie rzecz się ma z pogłębianiem stereotypów i schematów. Z jednej strony stereotyp to uproszczona do zwartej formy opinia bazująca między innymi na ogóle osądów panujących na dany temat. Powstanie stereotypu nie można zarzucać reklamie. Stereotypy powstają w umysłach ludzkich. Reklamie, co najwyżej można zarzucić propagowanie ich. I to też z różnym skutkiem. Reklamodawcy powinno zależeć w największym stopniu na skuteczności i dotarciu do klienta. Jeśli stereotyp mija się z rzeczywistością to i przekaz reklamowy nie jest skuteczny. A co za tym idzie, nie spełnia swojej roli.
Jak widać, etyka w reklamie jest pożądana. Działa obustronnie. Jest opiniotwórcza. Po części kreuje naszą rzeczywistość. I to właśnie przez to powinniśmy wymagać od niej tego, by była etyczna i zgodna z ogólnie przyjętymi normami społeczeństwa, w którym żyjemy. Z drugiej strony, to twórcom reklam powinno również zależeć na tym, by ich reklama była odpowiednia i nie wykraczała poza wcześniej utarte schematy i normy. Nieodpowiednia reklama, często opierająca się na kłamstwie bądź oszustwie, czy też niedoinformowaniu może wpływać niekorzystnie na wizerunek reklamowanego produktu czy usługi. Należy o tym pamiętać.
A co z zasadą: „Nie ważne jak, byle by o nas gadali”? Przewrotnie stwierdzę, że przekaz, który ewidentnie mija sięz prawdą, działa o niebo lepiej. Dość przypomnieć reklamę Media Markt bodajże w Niemczech przedstawiającą Polaków jako złodziei…
j.w.
Poza tym – ludzi to nie obchodzi. Jak można oczekiwać, że społeczeństwo, którego 90% nie ma nic przeciwko kupowaniu od przedsiębiorców o mocno wątpliwej etyce działania, będzie się bulwersowało na fałszywe bądź też ZUE reklamy? Nie będzie. Protesty na temat 'przedszkola w Klanie’ dało się słyszeć tylko od tej nieco inteligentniejszej części. Reszta ma to w dupie, ważne, że może stwierdzić, że postępuje jak doktor Burski czy proboszcz Jakiśtam…
Sad, but true…
aa bo wiesz… z reklamą to jest jak z dopingiem w sporcie… taka droga na skróty. ale czy dobra? przykładów badziewia które w reklamie było super a w rzeczywistości słabe można wymieniać bez liku. Np. siemens m35 http://www.actu-mobile.com/siemens/163-siemens-M35.jpg dobre kilka lat temu skusiła mnie reklama, niby tyle funkcji… a gówno. Od tamtego czasu traktuję to z rezerwą
Niedobra. IMHO reklama i marketing powinny mieć jasno wytyczone jak najwęższe granice a reklamodawców powinno się za fałszywe reklamy pozywać. Tak jak ten Hindus co AXE pozwał bo używał dezodorantu a kobiety się na niego nie rzucały. Oczywiście jest to przykład przejaskrawiony, ale podobnych przykładów, gdzie reklama po prostu kłamie jest bez liku.
Jeszcze chciałem zauważyć, od kiedy jest ten zapis z dziećmi? Bo jak jakiś czas temu przyszło mi zerknąć na jakiś Disney cośtam to reklamowali jakieś durne różowe konie czy coś. Ewidetnie skierwoane do dzieci.
A wspominany gdzieś niedawno productplacement powinien być karalny obcinaniem dłoni…:/
to jest zakaz reklamy dla dzieci poniżej 12 roku życia. dotyczy bezpośrednio skierowanej do dzieci, czyli takiej, która nawołuje: idź i kup.
Szczerze? Zakazałbym do conajmniej do 16-18 roku życia. Młode umysły są zbyt niewykształcone, chłonne i nie mają odpowiednich 'filtrów’, by pakować im do głowy ten chłam…
A to gdziekolwiek działa?… Jeśli ten zakaz sformułowany jest explicite jako zakaz przekazu typu „idź i kup”, to ktoś tu robi sobie z kogoś idiotę, bo tego typu reklamy miały rację bytu… no, może jakieś 10-15 lat temu, gdy nie było jeszcze tego całego nlp-hype i generalnie subtelniejszych form reklamy. W każdym bądź razie skutków tego zakazu nie widzę nigdzie, mimo najszczerszych chęci. Jeśli ktoś zacznie mi wmawiać, że reklamy beczących lalek czy Kubusiów nie są skierowane do dzieci, roześmieję mu się w twarz.
Niechętnie, bo niechętnie, ale jednak torero++ :/
@torrero ja też. ale wisz jak to działa. w świeta emitują reklamy przed bajkami bo przecież rodzice oglądają z dziećmi bajki, to i muszą wiedzieć co kupić dziecku. kilka lat temu było glośno w kontekscie zakazu reklamy papierosów w polsce o tym że w usa umieszcza się „przypadkowo” powierzchnie reklamowe outdoor z reklamami np. malboro vis a vis wyjścia z amerykańskich szkół. Oczywiście koncerny do niczego się nie przyznały, przecież to zwykła reklama jakich pelno na ulicach. „zwykły przypadek”. ot taka hipokryzja
A, i jeszcze jedno. „Utarte tory” != „bezpieczeństwo etyczne”. Choćby ze względu na np. kreowanie potrzeb jako jedną z funkcji reklamy. Etycznie nie ma się do czego przyczepić, bo przecież nikt nie obwini Cię za to, że ukazujesz konsumentom nowe możliwości [a przecież tym jest kreowanie potrzeb], a od strony formalnej to przecież zupełnie nowy przekaz reklamowy. Kreatywność [czy treść przekazu] a ich ocena etyczna to dwie różne płaszczyzny.
W.A.M. pisze:Mysle, ze B to przypadek dla psytciahry. Jakies przezycia z dziecinstwa i mlodosci musialy go niezle powykrecac. Mysle, ze wszyscy powinni mu mowic (jesli go nie zamkna na jakims leczeniu), ze jest obrzydliwym morderca i egomaniakiem. Uwazam tez, ze spoleczenstwo norweskie, jak i my sami, powinnismy powiedziec i jemu, i innym , ze nie zamierzamy zaostrzac prawa i ograniczac naszej wolnosci (chyba tak wypowiadal sie p. premier Stoltenberg).Mysle, ze i pare slow zreszta tutaj wypowiedzianych nalezy sie politykom, nawolujacym do ksenofobii, silnych rzadow, nietolerancji. Nie zakazalbym im wypowiedzi ale komentowalbym ich rozwiazania . Mysle, ze B to jak Lubbe i Reichstag, jezyk nietolerancji uzywany przez politykow jest motorem zbrodniczych dzialan ludzi z problemami.Mysle tez, ze korporacje i rzady manipuluja ludzmi, czego przykladem moze byc reakcja na 9/11 i Irak.Ale, bylbym bardzo ostrozny w przypisywaniu zlych intencji tylko jednej ze stron konfliktu (tutaj, swiatowi zachodniemu). W 1993 roku, w dalekim dostatnim kraju rozmawialo sobie 5 post-docow: 3 brodatych muzulmanow z Syrii i Libanu, 1 ogolony muzulmanin z Egiptu i jeden agnostyk z Polski. W ktoryms momencie dyskusja sie nieco rozgrzala, ogolony Egipcjanin skulil sie na krzesle i przestal brac w niej udzial, zas brodata trojka podsumowala czasy kalifatu powroca na pewno; islam bedzie panowal nad krajami od oceanu do oceanu . Tutaj Polak zmienil temat. W owym to czasie nigdy takie tematy o panowaniu nad swiatem nie pojawialy sie w rozmowach z przyjacielem z Indonezji, z ktorym Polak spedzil 5 lat w tym samym laboratorium, zwykle od 8 rano do 22, wiec okazje do rozmow czasem sie zdarzaly.