Co się porobiło? Nasi rodzice w 1981 roku nigdy by nie pomyśleli o tym, że Polska 9 lat później stanie się wolnorynkowym krajem. Nie pomyśleliby o tym, że nastąpi coś takiego jak digitalizacja życia codziennego. I nie pomyśleliby, że rok później po umieszczeniu Lecha Wałęsy w 1981 roku na okładce magazynu Time (człowiek roku) pojawi się… tak dokładnie – komputer jako „maszyna roku”. Ludzkość w tej materii posuwa się ruchem jednostajnie przyspieszonym.
I chyba już tak zostanie. Swojego czasu można było pomyśleć, że było to już wszystko, na co stać człowieka.
I tu kolejna klapa – pojawił się Internet. Początkowo modem i nr 0202122 który to do dziś pamiętam, jako swoistą ikonę tamtych czasów. Kilka lat młodsi ode mnie już nie wiedzą, o co chodzi, gdy opowiadam o charakterystycznym dźwięku „wdzwaniania” się na łącza TPSA gdzie z miesiąca na miesiąc „łączyło nas coraz drożej”. Otóż to – w dobie wolnego rynku i nastania urzędu antymonopolowego, pojawiły się milionowe kary i uwolnienie dostawców internetowych. Nastał czas szybkiego Internetu dla mieszczaństwa. Wtedy to modemy SDI i ISDN stały się szczytem kozactwa na osiedlach. Następnie nastała era dzieci neostrady, swoją drogą strasznie pokrzywdzonych przez limity pobierania. Wtenczas rozpoczęła się moja szeroka, wolna i niczym nieskrępowana przygoda z dostępem do Internetu. Magiczną prędkością jak na tamte czasy było 128 kilo bitów na sekundę.
Tak oto dobrnęliśmy gdzieś do roku 2001 w którym to Gadu Gadu stawało się coraz większym symbolem polski komunika torowej, a Kazaa wyspą piratów. Jeżeli już jesteśmy na P2P (jak zwał tak zwał) po kolei nadchodziły następne edycje – BearShare, DC++, Torrent.
I już chyba nic by człowieka nie zdziwiło (zadowoliło) w postaci darmowych filmów i muzyki w sieci gdyby nie pojawiły się na horyzoncie blogi, YouTube, Google i Web 2.0 – ostoja wszystkich pokrzywdzonych dzieci przez TP S.A. Teraz każdy mógł zostać reżyserem, dziennikarzem obywatelskim, pisać co mu ślina na język (klawiaturę) przyniesie i zaśmiecić Internet odpadami w postaci różowych grafik, czy animowanych emotikon.
Sytuacja powoli by się stabilizowała gdyby nie to, że znów ktoś zaskoczył – pojawił się iPod, który zapoczątkował erę legalnej muzyki (iTunes). I to był dopiero początek końca – tak jak nasi rodzice mieli w 1982 roku na okładce Times „kompjutra”, nasze pokolenie w 2007 roku zobaczyło „Wynalazek Roku” pod postacią telefonu iPhone.
I tak jakby historia zatoczyła kolejny cykl. Dwadzieścia siedem lat temu o ból głowy przyprawiał naszych rodziców komputer, teraz mnie kolejne, „nikomu niepotrzebne” rewolucyjne produkty Apple. Niczym jak komputery 30 lat temu.
Na szczęście (chwała tam komuś), że jako tako w tym względzie jeszcze jestem na bieżąco. Lecz boję się o swoją przyszłość. Boję się już o tych, co mają problem z coraz bardziej przyspieszających postępem technologicznym. Wystarczy włączyć kanał na kablówce o nazwie Discovery Channel podczas wieczornych godzin weekendu by móc zobaczyć program „Beyond Tommorow”. Wynalazki prezentowane w każdym z odcinków potrafią zaskoczyć. Oczywiście na plus. I może nie tyle, co swoją pomysłowością, co technologią, jaka jest już dostępna a nam się dopiero, co zamarzyła…
I tym oto optymistycznie brzmiącym zdaniem zakończę, bo jakby nie patrzeć jutro piszę kolokwium ze Standardów Sprawozdawczości Finansowej.
Btw. Niektóre wątki typu Windows, Bill Gates itd pominąłem… Nie czas na pierdoły.
„Magiczną prędkością jak na tamte czasy było 128mega bitów na sekundę.” Ja nawet teraz się przezegnałem jak zobaczyłem taką prędkość. Czasami nie kilo miało być zamiast mega? 😉
Porownanie „wynalazkow” iPhone i Komputera nosi znamiona sporej przesady. imho
Pominąłeś fakt teleportacji i komputerów kwantowych – chyba trochę ważniejsze rzeczy, niż iPhone 😉
@dobeer faktycznie, oczywista pomyłka pisarska
@chris no ja wiem. pierwszy tego nie zrobiłem. Time umiescił pierwszy te dwa wynalazki