Dokładnie tak można to nazwać – powrót do korzeni, idąc za słowami profesor Jeziorskiej. Po 3 latach odwiedziłem ponownie szkołę, a raczej studniówkę mojego byłego liceum. I raczej nie piszę znów matury (Sic!). Tym razem, jako gość.
Co się działo, można ominąć, bo to, co na każdej studniówce dziać się powinno… Dawno tak się nie ubawiłem i uśmiałem (czyt. uhahahałem).
Oczywiście nie odbyło się bez kozackich gestów… No bo kto był jednym z pierwszych na parkiecie? No kto? A kto wyciągnął flaszkę spirytusu zamiast (tak jak wszyscy) butelki wódki? No kto? Takich pytań można by zadać wiele… Fajnie było.
Muszę powiedzieć, że co niektórzy nauczyciele nawet wymłodnieli. Kapela grała fajnie… A akustyka była niezła. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że gościnna studniówka lepsza niż moja… Może dlatego, że ta była w innym, fajniejszym miejscu? Albo… Koval po prostu wydoroślał… Tak czy siak, bez zbędnych rozkminek było git… Tylko dziewczyna trochę zazdrosna, bo musiała spędzać ten wieczór beze mnie…
♫ Patrick Swayze feat Wendy Fraser – She’s Like The Wind
Wniosek: Kac warty imprezy
oj Koval Koval ;D
a gdzie filmik, przy którym tak płaczesz ze śmiechu? ;P
rodem z rodeo ;D
najlepsze Wasze tace przy pustym parkiecie i bez muzyki xD
jak przystalo na kowalskich: najlepsza zabawa bez muzyki przy spirycie ;D bo przestrzen najwazniejsza 🙂