Pracowity okres nastał, zdobywanie zaliczeń i pierwsze egzaminy. Oczywiście nie obyło się bez problemów, co nie zmienia faktu, że ta sesja w tym roku jest wyjątkowo udana. Jak na razie 5 piątek, 4 czwórki i jedna jedyna 3+. Zostały jeszcze egzaminy. Niestety muszę przyznać, że trafiła się jak zwykle w semestrze czarna owca, taki pojeb, który wszystko utrudnia i chce, aby każdy za nim latał. W dodatku z przedmiotu, który jest najmniej ważny „Pisanie pracy dyplomowej”.
Dziś rozśmieszyło mnie kilka fajnych rzeczy, jedna z nich to docenienie pani profesor od ćwiczeń z Zarządzania strategicznego, że bardzo elegancko się ubrałem jak na taką błahostkę, jaką są wpisy z tego przedmiotu (jeansy, brązowa marynara, czarny t-shirt pod spód… mało istotne). Odparłem skromnie, iż zawsze jestem elegancko ubrany.
Kolejną śmieszną rzeczą był ustny z angielskiego (33/50 trochę słabo, liczyłem co najmniej na 35) w którym to na pytanie „Co rośnie w twoim ogrodzie” w kontekście wypowiedzi na temat tego co będę robił w weekend jeżeli of course będzie fajna pogoda odpowiedziałem że „In my garden grows Grass (skojarzyło mi się z marihuaną i od razu zacząłem się śmiać)… of course green grass and … … … pineapples. W tym momencie zapanowała konsternacja i śmiech komisji… Nie wiedząc jak wybrnąć z sytuacji obróciłem sytuację i powiedziałem „Ok! It’s joke”, na co szanowna komisja zripostowała„Don’t tell jokes, please”.
No cóż widocznie nie każdy miał ochotę na żarty… po angielsku w sytuacji gdzie panuje 30 C, nie ma klimatyzacji, wszyscy są spoceni a tu jakiś koleś jąka się w obcym języku i gada, co mu rośnie w ogrodzie…
A ja mam same 3.0 i poprawki 😛
się ciesz;) ja studiowałam drugi kierunek dwustopniowo i po napisaniu i obronieniu licencjatu na uzupełniających magisterskich miałam taki przedmiot jak metodologia pracy naukowej, gdzie pan uczył nas pisać takie właśnie prace;)
ludzie chodzą Kasiu do niego po kilka razy i tak karze im poprawiac… poryte
i pewno niejednokrotnie poprawia sam siebie… u nas te ż taki był – podejrzewałam kompleksy powiązane z poczuciem bycia potrzebnym… bo z jakiej racji student miał sobie sam poradzić z napisaniem pracy…;)
albo coś w stylu „biegaj za mną to twoj interes”… w dodatku koleś nie słyszy na jedno ucho i jak zaczyna się szum to on już nic nie kuma bo ma coś w rodzaju haosu informcyjnego, strasznie wolno w dodatku przez to mówi tak jak by słuchał sam siebie
bywa 🙂 różni są ludzie…. a jeśli chodzi o anglika…. ja podobnie zrobiłam na maturze 😀