Zwróciłem jej uwagę podczas prezentacji referatu. Powiedziałem, że błędnie myśli i błędnie kieruje pewne wnioski, że można wbrew pozorom sugerować ludziom odpowiedz i robić przymusowy kontekst (umiejętnie). Zdziwiła się, po czym dalszą część prezentacji skupiała właściwie wzrokiem tylko na mnie. Chciała żebym kiwał głową, potakiwał i potwierdzał to, co ona mówi. To, że ma rację. Nie miała. Przynajmniej nie tak jak ja bym tego chciał.
Potem przetestowałem nieco inny mechanizm – wstałem, głośno wyraziłem swój sprzeciw. Zostałem niemal wyśmiany w większości takich przypadków (coś na zasadzie – ale skurwiel, śmie się odzywać). Przedstawiłem jeszcze mocniejsze argumenty i przekonałem. Poparło mnie kilka osób. Wtedy to przekonałem resztę. Poszli za mną. Ich śmiech przemienił się w zaufanie.
To piękny dowód na to ile konstruktywna, dobrana i rzeczowa krytyka z dobrze popartymi argumentami może zdziałać.
Chwilę później zjawiłem się z Olą w Starym Browarze. Jakieś panny rozdawały ulotki, dostała Ola. Dla mnie tak jak by nie starczyło. „Ja też chcę” – usłyszały. Dostałem.
Wracając już z zakupami ponownie Olce próbowały wepchnąć papierowe gówno. Szybko jedna z nich zauważyła, że przez torby z zakupami nie ma może odebrać. Z obniżonym wzrokiem ulotkę skierowała ku mnie. Nieskutecznie. W tym momencie jeden uśmiech wystarczył by w jednej chwili, w ciągu 350 milisekund zrozumiała, że wcześniej mi już dała.
To kolejny przykład na to jak będąc miłym można zapaść komuś w pamięć. Przez poznański Stary Browar codziennie przewija się 35 tysięcy osób, a ona z (tudzież nie) pomocą zapamiętała i później skojarzyła ponownie właśnie moją personę.
Nie chodzi mi o to, żeby udowodnić komuś jak bardzo zajebisty jestem, bo nie mam aktualnie takiej potrzeby by to robić. Chodzi, o co innego, o to jak można stworzyć innym (kolegom, koleżankom, dziewczynie, żonie czy obcej osobie) inną, nową rzeczywistość. Inny punkt widzenia, który automatycznie akceptują… Akceptują, bo nie mają innego wyboru.
♫ Makowiecki Band – Miasto Kobiet wciąga mnie… Nawet kiedy przyjdzie noc!
Btw. Napisane na kartce papieru w drodze do domu.