W Polsce przez wiele lat nie było marketingu politycznego. Jest on potrzebny wtedy, kiedy jest większa podaż od popytu. Kiedyś w PRL była reklama mydła 4U która brzmiała „Mydło 4U – mydło dla ciebie”. Wtedy to działania marketingowe były szczątkowe, tak samo jak marketing polityczny. Jedynie gdzie był obecny to podczas wyborów prezydenckich i to dopiero w latach 90.
Marketing polityczny ma tę swoją specyfikę ze po 4 latach, jeżeli nie otrzymaliśmy takiego produktu, na który głosowaliśmy to możemy zmienić opcje polityczną. Szczególnie świadczą o tym wyniki ostatnich wyborów, w których to, co 10 polak zagłosował na PiS, a 60% Polaków w ogóle nie głosowało. Z badań wynika, że część wyborców podejmuje decyzję o wyborze partii bądź kandydata tuż przed głosowaniem. Dowodzi to, że marketing polityczny długotrwały nie ma większego znaczenia. Swiadczy o tym że mało, co zostaje ludziom w głowie, no chyba, że dostało się na mszy wypełnioną karteczkę gotową do wrzucenia do urny.
W Polsce bardzo dużo jest problemów z tego rodzaju marketingiem. Kiedyś go nie było, teraz nie ma polityki – został tylko marketing polityczny. Jako pierwszy ten rodzaj wypróbował Premier Kazimierz Marcinkiewicz, który jest jak koło gospodyń wiejskich: „Premier Marcinkiewicz tańczy, śpiewa i harcuje, daje wej i gotuje”. Pokazał on, że rząd może nic nie robić a jednak mieć dobre notowania.
Na przełomie wszystkich kampanii wyborczych w Polsce możemy zauważyć diametralny postęp. Na początku opowiedzenie się za ideą Solidarności i Komitetem Obywatelskim automatycznie przekładało się na wybór głosujących. Wtedy KO zdobyły wszystkie miejsca, jakie były do zdobycia (99 głosów w senacie na 100). Wtedy kampanii nie było, była to tylko kwestia opowiedzenia się za zmianami bądź nie.
Kampania w 1994 była już jakąś inną. Była to forma debaty. Pojawiać się zaczęły plakaty, ale jednak mimo wszystko dominowały risografy (szybkie ksero, o fatalnej jakości). W ten czas ulotek kolorowych jeszcze nie znano. Pojawiały się również pomysły marketingowe np. konkursy, próby nawiązania kontaktu poprzez „napisz do nas, a my odpiszemy”. Nie było wtedy jeszcze dykty z naklejonymi plakatami wyborczymi wieszanymi na płotach i słupach.
Już w 1998 roku (trzecia kampania do samorządów, druga zwyczajna) była już nie wiele różniąca się od kampanii ówczesnych. Jeszcze wtedy nie można było mówić o mediach elektronicznych, ale pojawiły się reklamy telewizyjne, kolorowe ulotki zaskakujące treścią. Wtedy też po raz pierwszy pojawiła się kampania „door to door”. Wręczano wtedy ulotki bezpośrednio do ręki (przez kandydatów lub ich pełnomocników).
Aktualnie w Polsce politycy uzyskujący mandaty uważają ze 4 lata to jest dużo i na szybko można stworzyć wizerunek wyborczy, „coś” tam zrobić i wyróżnić się. W branży nazywa się to marketingiem około wyborczym.
Dziś niebanalne znaczenie mają media, głównie telewizja. Przykładem jest Joanna Nowiak, która w wyborach 2001 uzyskała dość duże poparcie min. dzięki temu, iż pomogły jej w tym zamachy na WTC w Nowym Yorku. To właśnie w tym dniu 11 września była zaproszona do programu w telewizji kablowej WTK. Zamiast opowiadać o swoim programie wyborczym zmuszona była komentować wydarzenia, które rozgrywały się za oceanem. Jak sama uważa miało to nie bagatelne znaczenie, które przełożyło się później na jej wynik. Twierdzi również, że w ten czas bardzo ważną rolę odegrały jej poglądy feministyczne. W Polsce feminizm kojarzył się do tej pory z gruba babą z wąsem, która nie lubi mężczyzn i tego, co oni tworzą. A tak naprawdę jest to niezagospodarowany do tej pory obszar, który można by wyeksponować.
Czasem się tak zdarza, że wszyscy interesują się wszystkim oprócz polityki, jaką reprezentuje dany polityk. Tak było również w przypadku Joanny Nowiak, nikt nie pamięta o tym, że jako jedna z nielicznych kobiet zajmowała zdanie na temat polityki zagranicznej Polski, ale każdy pamięta za sprawą Super Expressu, że Nowiak ma tatuaż (słynny tytuł „Co posłanka SLD ma pod bluzką?”). Skandal w Polityce jest szeroko wykorzystywany. Oczywiście nie może być związany z pieniędzmi, bo daje do zrozumienia opinii publicznej, że dzieje się to kosztem społeczeństwa. Przykładem pozytywnego skandalu są wypowiedzi Renaty Beger. Gdyby nie jej kurwiki w oczach i słynne powiedzenie „Lubię seks jak koń owies” to najprawdopodobniej aktualna posłanka nie zaistniałaby. Nie wybiłaby się z tak dużej liczby 460 posłów. Aktualnie teraz jest już inną osobą, zmieniła się. Przypuszczam, że teraz nie powiedziałaby o kurwikach i seksie. Dziś sama przygląda się innym posłom i posłankom, chociażby Sandrze Lewandowskiej, która bez skrępowania opala się topless. Skandale tak naprawdę nikomu już nie przeszkadzają. Dziś nie jest niczym złym romans w kuluarach sejmu np. PiS, który głosi idee trwania rodziny, małżeństwa to tak naprawdę sam sobie zaprzecza, bo część z tych posłów którzy głoszą takowe idee jest rozwiedzionych min. Marszałek Dorn, który ma trzecią żonę i romansujący z seksualną rekordzistką Polski (Marianna Rokita). Nikomu już nie przeszkadzają nieślubne dzieci posła Pawlaka, blow Job Anity Krawczyk i małżeństwo Łyżwińskich, bo tak naprawdę romanse mężczyznom nie szkodzą, a raczej im pomagają.
Niedawno można było obejrzeć film Łozińskiego z Piotrem Tymochowiczem „Jak to się robi?”. Wystawiono tam tezę, że z każdego można zrobić polityka. Można się z tym zgodzić, bądź nie. Niektórzy uważają, że polityk to przysłowiowa tubka z pastą do zębów. Niestety media tworzą takie skróty myślowe i uproszczenia, że człowiek (polityk) jest towarem i podobnie można go wypromować. Tak naprawdę istnieje kwestia ceny, nie płacimy za akt wyborczy tylko głosujemy na pewną ofertę tak samo jak z agentem ubezpieczeniowym, który sprzedaje nam określoną usługę.
Warto wspomnieć również o chorobie polityków – mediozie. Uważa się, że jeśli taka osoba nie pojawi się w mediach to zwyczajnie znika ze sceny. Wymaga się od nich wypowiedzi na każdy temat, nie koniecznie merytorycznej. Cenne staje się to coś wypowiedziane, cenny staje się wizerunek. Słowa odchodzą w niepamięć.
Niedoścignionym wzorem dla marketingu politycznego są Stany Zjednoczone. Należy się mimo wszystko jednak zastanowić czy dążyć do tego wzoru czy wypracować swój własny? W USA możemy zobaczyć siłę debaty politycznej. Wiadomo, że można się wzorować i się wzorujemy np. widać to doskonale w ostatniej kampanii wyborczej. Wykorzystując wzory powinniśmy jednak pamiętać, że trochę różnimy się od społeczeństwa amerykańskiego. Przenoszenie wzorców „na sucho” mija się z celem, trzeba przede wszystkim przeprowadzić badania. Widać to doskonale po notowaniach parlamentu. Statystyczny Kowalski nie interesuje się zbytnio polityką, męczy go ten temat i nie ma najmniejszej ochoty o nim rozmawiać.
W USA jest nieco inaczej, tam rozmawia się chętnie, podejmuje się dyskusje, wymienia zdania. Widać to również po frekwencji w wyborach. Różnica jest także na etapie planowania kampanii np. prezydenckiej. W USA już teraz, Hillary Clinton uczy się zachowań, uśmiechów, gestów. Odwiedza i fotografuje się z ludźmi. Proces planowania zaczyna się o wiele wcześniej aniżeli w Polsce. U „nas” możemy odnieść wrażenie, że kampanie tworzy się na „ostatnią chwilę”. Powinniśmy sobie uświadomić, że następną kampania rozpoczyna się na The Day after, a nie na przysłowiowe „za 5 dwunasta”.
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że przeprowadzono w Polsce po ostatnich wyborach badania na temat oczekiwań i preferencji głosujących. Okazało się, że większość wyborców PO jest przeciwna prywatyzacji i są zwolennikami państwa opiekuńczego. Natomiast odsetek wyborców, którzy są za liberalizacją ustawy o aborcji jest bardzo zbliżonych w swej idei głosowania do Ligi Polskich Rodzin. Badanie dowodzi, że wyborca tak naprawdę nie ma zielonego pojęcia o tym, jaki jest program, skoro 50% wyborców głosuje sprzecznie ze swoimi oczekiwaniami.
Więc jaki jest w końcu sens marketingu wyborczego?
Chyba żaden, bo tak naprawdę podczas wyborów kupujemy pewną idee i iluzję. Głosujemy na tego, kto oferuje nam większą sprawiedliwość społeczną, bezpieczeństwo, równość i większe szanse na przyszły sukces (tu i za granicami). Ale nie ma, co się dziwić, miało być solidarnie a jest policyjnie. Nie dziwi mnie to, że ludzi szukają szans poza Polską. Bo czyż największym szczytem chamstwa nie jest zagłosować na PiS i wyjechać, czy też może głupoty – zagłosować na PiS i zostać?
„Mydło 4U – mydło dla ciebie”
od razu mi sie przypomniała ta durna reklama Got2B ;p
(współczucia dla tego chłopaka co głos podkłada, bo gość ma głos b. dobry do reklamy młodzieżowej, ale ten ad jest tragiczny)
Chłopie, „niebanalne” piszemy razem a nie osobno. Tekst fajny, ale błędy rażą. Pozdrawiam.
Poprawiony błąd. Humanistą to ja nie jestem.
Ciągle mnie to zastanawia, jak to jest, że tak mało Polaków głosuje. Czy tak trudno wyjść z domu na parę minut, by oddać głos na swoją przyszłość i zyskać prawo czynnego narzekania, na polityków, których wybraliśmy ? Nie głosujesz, nie narzekaj. Proste.
Nasze podwórko polityczne to już nie elita a śmietnik, wyborcy mamieni obietnicami nie zdają sobie sprawy, że wybrany polityk myśli o swoim elektoracie tylko przy okazji wyborów. A obyczaje upadają.. tu przykład:
http://pordubitz.org/1/wiadomosci.onet.pl
zobaczcie co robią politycy w wolnej chwili
http://pordubitz.org/1/wiadomosci.onet.pl