BIO
Jestem poszukiwaczem prawdy. Spaceruję tam i z powrotem i poszukuję prawdziwej prawdy. Kontempluję życie. Fotografuję. Podróżuje. Zadaję pytania. Robię to co lubię i jestem wolnym człowiekiem.
ARCHIWUM

Wszystkie prawdy, które wam tutaj wyłożę, są bezwstydnymi kłamstwami.

Komercializm polskiej blogosfery

Na świecie jest mniej więcej 100 milionów blogów, z czego około 95% jest ze sobą w jakiś sposób połączone. Lekceważenie tego fenomenu przez ludzi marketingu byłoby niewybaczalne. Ale blogi to także pewna kultura, która niekoniecznie komercjalizacji musi być przychylna.

Dlaczego piszemy bloga? Psycholodzy twierdza, że jest w pewny sposób autoterapia. Blog jest niejako wentylem dla emocji, które coraz trudniej jest wyrażać w świecie rzeczywistym z racji braku zaufania do ludzi, braku dobrych relacji z bliskimi i tak dalej. Anonimowy blog to taka atrapa psychoanalityka czy też dobrej przyjaciółki. Według badań eMarketera, prawie 50 proc. osób piszących blogi traktuje tę działalność właśnie jako swoistą psychoterapię.

W Polsce mamy według obliczeń ponad 2 miliony blogów. Wiele z nich jest udostępnianych przez znane i powszechnie odwiedzane portale np. onet.pl czy gazeta.pl.

Niestety mimo tak popularnego w Polsce blogowania, środowisko to nie obeszło się i bez mitów. Często osoba pisząca bloga postrzegana jest jako osoba małoletnia, pisząca o swoich ulubionych zespołach typu Blog27 i Tokio Hotel, wrzucająca do treści słodkie foteczki koników, misiów i innych pierdół. Często blogi postrzegane są, że mają jeden podstawowy cel – być przeniesieniem działań Public Relations do Internetu. Komercjalizacja oczywiście się zdarza. Jeśli jednak chodzi o blogi prywatne, to według danych eMarketera z 2005 roku zaledwie ułamek bloggerów spodziewa się, że blog pozwoli im zarobić pieniądze. Z tego ułamka ledwie promil faktycznie uzyska dochody, a największe szanse na prawdziwy zarobek mają te osoby, których kapitałem jest znane nazwisko, stanowisko czy wyjątkowa sytuacja, w której się znalazły. Mało prawdopodobne jest, by osoba anonimowa, nie będąca w centrum jakichś szczególnych wydarzeń mogła uzyskać wystarczająco dużą i trwałą odwiedzalność swojego bloga, żeby można było mówić o jego sukcesie, również komercyjnym. Z kolei blogi wykorzystywane przez firmy mają cel czysto wizerunkowy, a więc tutaj przełożenie na pieniądze jest trudno uchwytne. Ostatnim hitem jaki pojawił się w polskiej blogosferze był fakt założenia przez Kazimierza Marcinkiewicza , a potem przez Wlademara Pawlaka politycznego bloga. To idealny przykład przełożenia działań marketingowych i PR do Internetu. Typowy zabieg, który ma wzbudzić poparcie dla danej osoby. To właśnie takie osoby jak Marcinkiewicz, czy Pawlak mają możliwość przyciągnięcia na swoją stronę dużej ilości internautów. W tym połączeniu zyskuje zarówno polityk jak i serwis oferujący blogi [w tym przypadku onet.pl, bo oba blogi są pisane właśnie tam]. Jeden z moich znajomych zauważył jedną ciekawą rzecz na blogu Marcinkiewicza. To, że ostatnie jego wpisy wyglądają niemal bardzo podobnie jak te informacje, które są podawane we wiadomościach czy tez na portalach internetowych w działach News. Czy to kolejny argument przemawiający za tym, że nastąpiła komercializacja części z blogów? Już nie wspomnę o tym, że większość serwisów udostępniających blogi wyświetla reklamy. Jest oczywiście możliwość wyłączenia ich, ale te wszystkie bajery za odpowiednią opłatą. Chwała Joggerowi, za to, że jest wolny od denerwujących reklam…

W marketingu coraz bardziej uważa się, to, że reklamy z biegiem czasu nie działają na ludzi tak jak powinny. Raczej nie przez to, że straciły swoją moc perswazyjną ale bardziej przez to, że społeczeństwo uodparnia się na nie. Coraz mniej uważa się je za obiektywne, wiarygodne zródło informacji. Jeżeli takie założenie przeniesiemy do świata Internetu to przekonamy się szybko, że klikalność w banery reklamowe jest znikoma. Jeżeli pójdziemy jeszcze dalej i rozszerzymy nasz krąg o blogosferę to zobaczymy, że osoby czytające blogi wchodzą na nie, nie po to, żeby oglądać reklamy, ale odwiedzają je w poszukiwaniu konkretnych informacji. Dlatego też największą skuteczność odniosi w tym przypadku reklama w postaci Product Placement [wplatanie w treść jakiegoś przekazu różnych marek]

Blog w założeniu czerpie swoją siłę z oryginalnej, intymnej, wiarygodnej i często okraszonej emocjami treści. O ile na typowej stronie internetowej materiał jest cenzurowany przez samego autora, o tyle blog z definicji ma tę autocenzurę niwelować. Ktokolwiek umieszcza w swoich tekstach wstawki wskazujące na markę czy konkretny produkt, może być posądzony o brak wiarygodności. I stąd już krótka droga do utraty czytelników, poprzedzonej siarczystymi komentarzami.
Wiarygodność bloga jest związana z obiektywnością i sposobem wyrażania treści, które nie powinny przypominać tekstów marketingowych. Oczywiście znane są przypadki wykorzystania blogów do product placement. W Indiach bardzo popularne są opery mydlane, również dla dzieci czy nastolatków. Powstał więc blog dziewczyn, głównych bohaterek jednej z takich produkcji, w którym wręcz ostentacyjnie piszą one o tym, że używają szamponu danej marki. Oczywiście nie jest to blog prywatny, na którym wyrażano „prawdziwe” myśli. To typowy blog komercyjny i wszyscy wiedzą, jakie jest jego założenie i po co został stworzony.

Tak, rzeczywiście można tak postrzegać blogi używające product placement. Jednak, jeżeli czytając bloga, wiemy że ta osoba jest w pewien sposób „niezależna”, czy też jest naszym znajomym to taki zabieg wzbudza zaufanie do takiego produktu. Czasem swoimi argumentami jesteśmy w stanie przekonać tego kogoś np. do zakupu. Jak widać wszystko też zależy od okoliczności i autora bloga. Jednym słowem nie można przesadzać i stosować się do tego, że „co za dużo to niezdrowo”…

Tekst oparty o wypowiedz

Skomentuj.