BIO
Jestem poszukiwaczem prawdy. Spaceruję tam i z powrotem i poszukuję prawdziwej prawdy. Kontempluję życie. Fotografuję. Podróżuje. Zadaję pytania. Robię to co lubię i jestem wolnym człowiekiem.
ARCHIWUM

Wszystkie prawdy, które wam tutaj wyłożę, są bezwstydnymi kłamstwami.

Klify, wioski i inne ważne miejsca Madery – cz. 5

Loreto

Wracając ze zwiedzania Madery zachodniej zupełnie przypadkowo (zagrzaliśmy hamulce podczas kilkunastokilometrowego zjazdu z wysokości 1500 m n.p.m.) zajechaliśmy do wioski Loreto. Jak się później okazało, w wiosce trwały przygotowania do największej imprezy – święta ziemniaka. Jako, że z ziemniakami my Polacy mamy wiele wspólnego, poczuliśmy się jak w domu. Szczególnie, że wokół nas było pełno dziwnych wiązanek udekorowanych wspomnianymi bulwami. A i flagi różnych krajów rozwieszone wzdłuż ulicy wjazdowej do Loreto dawały jednoznaczny sygnał, że jesteśmy tu mile widzianymi gośćmi.

Loreto - Madeira

Madalena do Mar

"Warneńczyk żył jeszcze długo na ciepłej Maderze" – tak głosi jeden z dziesiątków sensacyjnych artykułów na temat pobytu polskiego króla na wyspie wiecznej wiosny.

Jest rok 1444. Dwudziestoletni Władysław, od dziesięciu lat król Polski a od czterech król Węgier, może już spocząć na laurach. Dwa lata wcześniej rozprawił się z Turkami pod Jałomicą i o pokój poprosił sam sułtan Murad II, który zniszczył emirat karamański, zajął Serbię i większość Grecji. Traktat pokojowy w Segedynie podpisano na dziesięć lat. Może się, więc zająć rozwiązaniem problemów w swoich obu państwach. W Polsce żrą się między sobą dwaj namiestnicy, a na Węgrzech Elżbieta, wdowa po zmarłym królu Albrechcie II coraz głośniej mówi, że prawowitym władcą jest jej syn Władysław Pogrobowiec.
Władysław zapalił się do wizji siebie, jako drugiego Aleksandra Wielkiego. Nie słuchał rozsądnych rad panów polskich i węgierskich. Naprędce zebrał armię węgierską, posiłki polskie, czeskie i ruskie, po drodze dołączyli Serbowie, Bośniacy, Wołosi i Bułgarzy. Bitwa zakończyła się rzezią.

Janczar Kodża Hyzyr, który odciął głowę Władysława, podarował ją sułtanowi. Murad nakazał ją zakonserwować w miodzie. I jeszcze długie lata, ciesząc się losem emeryta, pokazywał przyjaciołom głowę węgierskiego wiarołomcy.

Ale czy rzeczywiście janczar odciął głowę króla? Władysław był brunetem, tymczasem głowa w miodzie należała do blondyna. Nigdzie nie znaleziono reszty królewskiego ciała ani jego zbroi.

Kazimierz, wielki książę Litwy, nie spieszył się z objęciem tronu po starszym bracie. Z koronacją zwlekał trzy lata. Zapewne miał ku temu powód w postaci wiarygodnych wieści, że starszy brat żyje. Poza tym zwłoki Władysława były łatwe do rozpoznania. Król miał sześć palców u jednej nogi. Turcy niewątpliwie o tym wiedzieli, ale jakoś nawet nie próbowali potwierdzać, że zabili króla, do głowy dodając choćby znacznie w tym wypadku wiarygodniejszą stopę.

Jest więc bardzo prawdopodobne, że Władysław ocalał. Ale dlaczego nie powrócił na tron? A do czego miał wracać? Sam dwukrotnie przyczynił się do warneńskiej katastrofy, raz łamiąc rozejm, drugi raz zbyt wcześnie atakując. Zostałby zżarty przez liczną na Węgrzech prohabsburską opozycję, a przed zżarciem wielokrotnie upokorzony. A nawet jeśli nie obawa przed przyjęciem na Węgrzech i w Polsce, do odejścia mogły go skłonić wyrzuty sumienia. Władysław był człowiekiem honoru i pomimo zapewnień Cesariniego ponoć bardzo przeżywał fakt złamania rozejmu. Mógł więc przez całe lata tułać się po świecie, pokutując za klęskę.
Według niepotwierdzonych podań król w przebraniu zakonnika uciekł na papieski statek, który zbierał niedobitków po Warnie. Krótko przebywał na dworze swojego sojusznika (pod Warną walczyły oddziały bośniackie) księcia Bośni Stefana Vukcicia. Potem przebywał w klasztorze św. Katarzyny na Synaju, gdzie wstąpił do zakonu rycerskiego św. Katarzyny, jednego z najstarszych na świecie.

Jako rycerz, najlepiej mógł odpokutować swoje winy walcząc z niewiernymi. Tylko gdzie? Krucjat wtedy już od dawna nie było. Na Węgry nie mógł wrócić, bo by go rozpoznano. Bośnia dogorywała. Wenecja i inne włoskie republiki robiły z Turkami doskonałe interesy, nawet zdradzając sprzymierzeńców, jak choćby przeprawiając Turków do Europy. Hiszpania uznała emira Grenady za swojego poddanego i na razie zaprzestała rekonkwisty. Jedynie Portugalia wciąż walczyła, zajmując Ceutę i sposobiąc się do podboju całego Maroka. Był to więc jedyny kraj, gdzie Władysław mógł odpokutować winy z mieczem w dłoni.

Trafił więc do ówczesnej Legii Cudzoziemskiej, czyli Zakonu Rycerzy Chrystusa księcia Henryka Żeglarza, który ściągał awanturników z całej Europy i kazał im odkrywać nowe lądy. Władysław był wszakże szczurem lądowym i nadawał się co najwyżej na majtka. Książę nie mógł go też wysłać go do Afryki, bo żeby się porwać na Maroko, trzeba było znacznie większych sił. Władysław został więc osadzony w spokojnym i ustronnym miejscu. Takim miejscem była Madera. Tak się zresztą postępuje do dziś. Wilhelm II dożywał swoich dni w Holandii, Karol I właśnie na Maderze, Erich Honecker w Chile, a niedawno Zin el-Abidin Ben Ali i Hosni Mubarak, obaleni prezydenci Tunezji i Egiptu zwiali do Arabii Saudyjskiej.
Władysławowi nadano Madalena do Mar z zadaniem skolonizowania terenu. Poślubił szlachciankę Annes, z którą miał syna Zygmunta i córkę Barbarę. Imiona raczej mało portugalskie, za to bardzo popularne w naszej części Europy. Jak przystało na dobrze urodzonego, był częstym gościem w Funchal, na dworze João Gonçalvesa Zarco, cieszącego się spokojnym życiem szczura lądowego, jako gubernator (kapitan) Madery.

Na Maderze Władysław był znany jako Henrique Alemao. Dosłownie Henryk Niemiec, ale przydomkiem Alemao określano w Portugalii wszystkich, którzy pochodzili z krajów na wschód od Renu i na północ od Alp.

Herique Alemao żył naprawdę. Zachował się dokument z 1457 roku nadający mu ziemię w kotlinie świętej Magdaleny.

Jest też inny wiarygodny dowód pobytu Warneńczyka na Maderze. – Ladislaus Rex Poloniae et Hungarie vivis in sulisulis regnum Portugalie – pisze zakonnik Mikołaj Floris w liście do wielkiego mistrza krzyżackiego Ludwiga von Erlichshausena. List, napisany w 1472 roku (a nie 1452, jak błędnie sądzono) znajduje się w Getyndze. Przez wieki leżał w Królewcu, ale gdy do miasta zbliżała się Armia Czerwona, został wywieziony wraz z całym archiwum uniwersytetu.

List badał historyk dr Leopold Kielanowski. Przesłał jego fotokopie do największych specjalistów na świecie. Z Archiwum Watykańskiego otrzymał najwierniejszy z możliwych przekład z łaciny, a dr Jose Pereira da Costa z archiwum Corygo Tombo w Lizbonie potwierdził jego autentyczność; list zawiera typowe piętnastowieczne błędy popełniane przez Portugalczyków piszących po łacinie, oraz gwarę żeglarską, co dowodzi, że jego autor musiał mieć coś wspólnego z morzem. Jak choćby rejs na Maderę.

W tłumaczeniu na polski słowa listu brzmią: „Chcę ci oznajmić, że król Władysław żyje obecnie na wyspach Królestwa Portugalii, a ja jestem jego towarzyszem i współpustelnikiem. Odsuń zatem wszelkie wątpliwości, jedynym celem napisania tego listu jest wykorzenienie obustronnej nienawiści i zawziętości między twoim zakonem a Polakami, a to niechże się stanie za sprawą Ducha Świętego. Zlecam oddawcy tego listu Janowi Polakowi popularnie zwanym szipar – żeglarz, który cudownym zbiegiem okoliczności mnie na swój statek przyjął i zawiózł do Lizbony, aby przekonał Waszą Dostojność o rzeczach, które widział i o których słyszał. Może Wasza Dostojność dać wiarę, jak w Świętej Ewangelii.

Proszę przesłać ten list do Matki Królewskiej, ponieważ matka i syn, są ze sobą najmocniej związani jak odwieczna sama istota miłości. Wyślijcie też ten list do Czechów i Węgrów, rzecz jest pilna, dlatego śpieszyłem z listem do Lizbony szybkimi statkami, zwłaszcza zaś do króla Portugalii Alfonsa i jego książąt, by okazali swoją dobrą wolę w tej sprawie.”

A dlaczego Floris napisał do mistrza krzyżackiego, a nie do króla polskiego? Bo Polska była dlań krajem bardziej egzotycznym niż Kiribati dla współczesnego Polaka. A Krzyżacy mieli swoje przedstawicielstwa m. in. w Burgundii i Włoszech. Poza tym autor listu był dominikaninem i czuł większą więź z państwem innego zakonu niż nieznanym krajem na końcu świata.
Pismo to potwierdza portugalską legendę, jakoby na Maderze pochodzący z Polski franciszkańscy mnisi rozpoznali polskiego króla Władysława, po sześciu palcach u nogi i znajomości mowy polskiej. Prosili go, by wrócił do kraju, ale ten odmówił. Prosili więc portugalskiego króla Alfonsa, by ten się wstawił za nimi. Ten wezwał Henryka Niemca, ale on znów odmówił powrotu na tron. I wracając z Portugalii na Maderę zginął ugodzony głazem spadającym z wysokiego klifu Cabo Girao.

Henrique de Noronha, autor herbarza z 1700 roku podaje, że Henrique Alemao przybył na Maderę ok. 1450 roku, mówiono o nim, że jest polskim królem, ale ten nie chciał o tym mówić.

Przed wojną znany dziennikarz Zygmunt Nowakowski był na Maderze. Jej gubernator opowiedział mu, że na wyspie jest grób polskiego króla Władysława. Potem opowiadał o tym w audycjach Radia Wolna Europa, czym zainspirował dr Kielanowskiego do swoich badań. Ale wypił przy tym za dużo wina (sam się do tego przyznawał) i grób Warneńczyka ulokował w nieistniejącej Santa Catharinie. […] Że być może to nie idiotyzm, potwierdzają słowa poparcia udzielone prof. Rosie przez naukowców portugalskich. I fakt, że jako pierwszy nie napisał o tym The Sun czy inny Fakt, ale poważny The Daily Telegraph.

fragmenty z turystycznie-forum.pl

… A poza Warneńczykiem Madalena de Mar słynie z tarasowych plantacji bananów. Rosną tam dosłownie w każdym miejscu, nawet w pobliżu kościoła i ratusza.

Banana plantation - Madalena do Mar

Goose in Madalena do Mar beach - Madeira

Camara do Lobos

Malownicze miasteczko rybackie, w którego porcie przycumowane są kolorowe łódeczki i suszą się ryby. Miejsce, w którym zatrzymał się czas, ludzie grają na skwerkach w karty, a od czasu do czasu podjedzie autobus z angielskimi turystami, chcących zobaczyć słynny plener Winstona Churchilla. Warto przejść się urokliwymi wąskimi uliczkami, by w którejś z knajpek napić się ponchy i skosztować miejscowego specjału – grillowanego pałasza (peixe-espada). Podnosząc głowę do góry, jeszcze do góry… bardzo wysoko, ujrzeć można Cabo Girao – potężny skalisty klif owiany licznymi legendami.

Local card game in Câmara de Lobos - Madeira
Fiesta in Camara de Lobos

Cabo Girao

Klif na klifami. Widziałem ich wiele. W ubiegłym roku chociażby najwyższe klify południowej Europy – Dingli na Malcie. Ale Cabo Girao jest inne. Po pierwsze, dwa razy wyższe. Po drugie, przerażające. Po trzecie, niesamowite. Sam wjazd w tamto miejsce przywołuje najbardziej dramatyczne wspomnienia z życia. Setki ślepych zakrętów, wąskie ulice i kobieta za kierownicą. Czy potrzeba czegoś więcej by źle skończyć? Udało się! Widok niesamowity. 589 metry w dół. Z kijkiem GoPro jakieś 591 metrów.

Nad miraduro została wybudowana platforma obserwacyjna z przeszkloną podłogą, więc obserwowanie (jak piszą w przewodnikach i ulotkach) najwyższego klifu Europy jest miłe, przyjemne i bezpieczne.

Landscape from Cabo Girao - Madeira

Miraduro Cabo Girão - Madeira

Cabo Girao cliff - Madeira

Cabo Girão glass platform - Madeira

Camacha

Mała miejscowość na północ od ogrodów Palherio, która słynie właściwie z 2 rzeczy – wyrobów z wikliny sprzedawanych na placu O Relegio i pierwszego meczu piłkarskiego rozegranego na terytorium Portugalii. Wspomniany mecz zostal rozegrany na tamtejszym placu w 1875 roku, po tym jak syn brytyjskiego prezydenta przywiózł piłkę ze swojej szkoły i nauczył miejscowych zasad gry w football. Tu warto wspomnieć, że od tamtego czasu popularność piłki nożnej już tylko rosła, a obecnie Portugalia ma ogromnego bzika na punkcie tego sportu. Na samej Maderze działają 2 drużyny – C.S. Martimo i National, które corocznie zajmują wysokie pozycje w portugalskiej SuperLiga (w sezonie 2013/2014 drużyny te zajęły odpowiednio 9 i 10 miejsce).

Camacha - Madeira

Więcej zdjęć w Albumie na Flickr

Spis treści:

  1. Funchal, Monte i Madera ogólnie – Kraina wiecznej wiosny cz. 1
  2. Madera wschodnia – cz. 2
  3. Madera zachodnia – cz. 3
  4. Madera centralna – cz. 4
  5. Klify, wioski i inne ważne miejsca – cz. 5
  6. Z wizytą w Old Blandy Wine Lodge na Maderze – cz. 6
  7. BONUS: wideoodkrywanie Madery – film podsumowujący

 

Skomentuj.