No cóż, odwiedziwszy stolicę Saksonii nie wypadało nie pozwiedzać historycznej części miasta (gdyby nie odbudowa po nalotach dywanowych z II Wojny Światowej nie byłoby czego oglądać). Nie bacząc na mróz, tak też uczyniłem.
Na ogień poszły takie zabytki jak:
- Dresdner Schloss,
- Zwinger (wieczny remont)
- Galeria Starych Mistrzów (setki obrazów, co najmniej 2 godziny chodzenia, klasyki typu Rubens, Rembrandt, Tycjan itd.),
- Stara Zbrojownia,
- Muzeum porcelany (do dziś zastanawiam się jak można było z tego jeść i pić),
- Hofkirche,
- Frauenkirche (od środka sklepienie robi naprawdę spore wrażenie),
- Semperoper (opera),
- Tarasy Brühla.
Nie można było także pominąć rekonesansu po drezdeńskich kompleksach handlowych usytuowanych przy Prager Straße czy Wallstraße (Allemarkt Galere Dresden) oraz największej adwentowej atrakcji – Striezelmarkt, placu z setkami straganów, na którym corocznie odbywa się Jarmark Bożonarodzeniowy (grzane wino, niemieckie przysmaki – czekolada, lukrecja, ciasto, chipsy jabłkowe, cukierki, pierniki [?], biała kiełbasa z rusztu, turecka kiszka [?], ozdoby świąteczne).
Największym przeciwnikiem okazał się mróz (-10C). Prawie nas pokonał. Wieczne remonty oraz mentalność – robisz zdjęcia, musisz płacić (czyli zero pstrykania w obiektach muzealnych i kościołach). Cały czas czekam kiedy Niemcy nauczą się angielskiego…
Podróż okraszona zdjęciami:
znów na tych samych szlakach:D ja byłam tam miesiąc temu – prawda, że Drezno jest piękne, choć podzieliło kiedyś los Warszawy?
@Kasia hehe… miałaś trochę cieplejszą pogodę. Ma swój klimat, aczkolwiek wiosną byłoby ciekawsze pod względem plenerów. 🙂
A no i dużo rzeczy w remoncie, głównie elewacje.
trochę cieplej było, ale wiało straszliwie – cudem nie padało, bo w PL wtedy lało mocno. też chętnie jeszcze tam kiedyś wrócę – a te remonty i prace budowlane postrzegam pozytywnie, bo miasto pięknieje i jest mu przywracany dawny charakter. aż żal, że u nas po wojnie budowano różne maszkarki zamiast przywracać charakter historyczny miastom. w sumie do Drezna można by porównać Głogów – ocalał ponoć tylko w 5 %, a więc odbudowano wszystko.
Ostatnie to prawie jak przystanek na wyspie centralnej przy Pl. Grunwaldzkim we Wrocławiu 😉
Osobiście nie lubię słowa „drezdeński” – wywodzi się ono z nieużywanej już w języku polskim nazwy miasta „Drezdno”. Konsekwencja nakazywałaby więc stosować formę „dreźnieński” (przez analogię do gnieźnieński).
aczkolwiek w języku utrwalona jest forma pierwsza (choćby „Dziady” drezdeńskie Mickiewicza) i nie ma co na siłę wprowadzać unifikacji z polskim Gnieznem (kiedyś także Gnezdnem).
Piękne miejsca, może będzie mi dane kiedyś je zwiedzić…
Zapraszam do serwisu https://www.kurjerzy.pl/
Podoba mi sie jak piszesz i myslisz. Tylko te krzywe zdjecia kluja w oczy 🙂